Skorpion niczym Indiana

 słówko o albumie "Skorpion" [tom drugi]


Prawda jest taka, że seria "Skorpion" to w mojej ocenie prawdopodobnie jedna z ciekawszych historii, jakie ostatnio Egmont wydaje z obszaru komiksu frankońsko-przygodowego. Nie tak dawno zachwycałem się pierwszym tomem, dzisiaj zachwycam drugim. Wierzę, że kolejne także mnie nie zawiodą o ile twórcy przygód tytułowego awanturnika dalej będą utrzymywali tak zawrotne tempo akcji oraz dostarczali - wzorem Stevena Spielberga opowiadającego o pewnym znanym doktorze - moc archeologicznych motywów.

Fabuła tomu drugiego to zapis wyścigu między Skorpionem a wysłannikami papieża Trebaldiego, który jak zapewne dobrze pamiętacie jest kanalią z piekła rodem. Człowiekiem chorym na punkcie władzy, osobą niewierzącą i w pogardzie mającą religię, którą wykorzystuje do stałego kontrolowania wiernych i pomnażania swego majątku. Celem owego wyścigu jest krzyż świętego Piotra, którego odnalezienie ma pomóc naszemu bohaterowi w zdemaskowaniu kłamstw świeżo wybranego papieża i tym samym przywrócić sprawiedliwość w Stolicy Apostolskiej. Naturalnie, rywalizacja obu panów to tylko punkt wyjścia, motor napędzający fabułę. Sam Trebaldi rzadko się pojawia a głównym antygonistą tego tomu zostaje człowiek w żelaznej masce, czyli Rochnan, którego historia bywa chwilami wielce zajmująca.


I tyle o samej fabule. Nie będę odkrywał przed Wami wszystkich kart, bo przecież nie oto chodzi. Dodam jedynie, że drugi tom to zdecydowane przyspieszenie opowieści. Otrzymujemy mniej polityki a więcej machania szpadami. Nasi bohaterowie w zawrotnym tempie skaczą z jednej do drugiej lokalizacji, spotykają kolejnych mędrców, czytają liczne zwoje i z niekłamaną ciekawością chłoną wszelkie informacje o Zakonie Templariuszy. Tak, dokładnie. Na Templariuszy i ich działalność także znalazło się w komiksie miejsce.


Idźmy dalej. Panowie Enrico Marini i Stephen Desberg rozumieją komiks przygodowy oraz wiedzą ile można z niego wycisnąć. Czy sięgają po sztandarowe, sprawdzone motywy spod znaku płaszcza i szpady? Spektakularne pościgi, zdrady, szermiercze pojedynki, ponętne kobiety, przekupni urzędnicy, tajemnice. Tego mamy pod dostatkiem a nawet jeszcze więcej. I tego mogliśmy się spodziewać. Zwłaszcza ci z nas, którzy czytali tom pierwszy serii. Co mnie cieszy najbardziej to to, że gdzieś w tym miszmaszu awanturniczym znalazło się miejsce na historyczne wrzutki - podające informacje w bardzo przystępny sposób - oraz sporą dawkę archeologicznych wtrąceń. Dla mnie, osoby, która lubi takie klimaty - Indiana Jones zawsze blisko mojego serducha - to dodatkowa zaleta.

Od strony rysunkowej - odpowiada za nią włoski artysta Enrico Marini, znany chociażby z takich serii jak "Cygan" czy "Noir burlesque" - album prezentuje się także znakomicie. Kolory żywe, jaskrawe. Kadry dobrze odzwierciedlające dynamizm fabuły oraz napięcie towarzyszące akcji. Prezentacja postaci na plus. Seksapil bijący od kobiet? Pierwsza klasa. Marini wie jak skutecznie i subtelnie eksponować erotykę, jak pobudzić wyobraźnię czytelnika i sprawić, aby odbiorca nie mógł oderwać się od lektury.

Podsumowując. Komiks polecam wszystkim. Nie tylko fanom komiksu przygodowego. Lekka, wciągająca historia. Prościutka, ale naprawdę bardzo fajnie opowiedziana i narysowana. Czekam na jej kolejne części.
____________________
"Le Démon au Vatican" [2004]
"La Vallée sacrée" [2004]
"Le Trésor du Temple" [2005]
Tytuł polski: "Skorpion" tom drugi
Scenarzysta: Stephen Desberg
Rysunki: Enrico Marini
Tłumacz: Maria Mosiewicz
Seria: Skorpion
Format: 216x285 mm
Liczba stron: 148
Oprawa: twarda
Druk: ["kolor"]
ISBN-13: 9788328153080
Data wydania: 12 lipiec 2023
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bomba"

Kastylia oczami Palaciosa

"Przesilenie"