"The Spectre!"

 
Obiecałem sobie, że stopniowo i regularnie będę sięgał po historyjki z lat trzydziestych, czterdziestych. Nie po wszystkie rzecz jasna ale jedynie te, dzięki którym poznam początki działalności bohaterów Złotego Wieku. Nie mam problemów z czytaniem pulpy tamtego okresu. Ba! Nie mam problemu z czytaniem jakiejkolwiek pulpy, z jakiegokolwiek okresu historii komiksu czy gatunku. Nie należę też do osób wycierających się pulpą. Osób, które używają tego terminu jako synonimu czegoś gorszego, masowego i nie przedstawiającego większej wartości artystycznej. Stosowanie takich uproszczeń denerwuje mnie, zarówno jako czytelnika jak i historyka. Wracając do tematu.

Historyjka "The Spectre!" to debiut pana Jima Corrigana w roli pełnoprawnego superbohatera. Rzecz jasna nie jest to debiut wielce spektakularny; nie ta epoka, nie ten wydawca. Zamiast absurdalnie przerysowanych złoczyńców - znanych chociażby z Marvela - mamy bohatera próbującego uprzykrzać życie zwykłym kryminalistom. Większym lub mniejszym bossom przestępczego półświatka, którzy chcąc rozwiązać problem nie śmieszkują tylko umieszczają delikwenta w beczce, zalewają cementem i wrzucają do rzeki. Konkretni ludzie, konkretne działania.

Jim Corrigan był jednym z takich niewygodnych problemów. Naraziwszy się lokalnemu władyce kończy w rzece w betonowych butach. A przynajmniej powinien tak skończyć wedle wszystkich znaków na niebie i ziemi. Zamiast jednak cieszyć się spokojem ogrodów niebiańskich zostaje obdarzony niezwykłą mocą i zesłany na Ziemię w roli obrońcy sprawiedliwości. Proste rozwiązanie fabularne, które w zupełności wystarczyło aby historia Spectre - na marginesie: jednym z ojców postaci był Jerry Siegel 😁 - toczyła się dalej.


#052 "More Fun Comics. The Spectre!" vol 1 [02/1940]
Brak polskiego wydania.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bomba"

Kastylia oczami Palaciosa

"Przesilenie"