[2016] "Dylan Dog. Mater Dolorosa"


Sprawa prezentuje się następująco. O tym bohaterze słyszałem ale jakoś nigdy nie dane mi było wgryźć się w jego uniwersum. Wgryźć się tak na poważnie i po całości. Jakoś się nie złożyło, nie było nam po drodze, etc. Biorąc pod uwagę profesję tytułowej postaci sam sobie się dziwię bo facet ewidentnie powinien wzbudzić moje, jako czytelnika, zainteresowanie. Jak już jednak powiedziałem: tak się jednak nie stało ale… dzisiaj zaczynam nadrabiać zaległości chąc lepiej poznać komiks europejski o czym także już kilkakrotnie wspominałem. Także Panie i Panowie ruszamy z serią "Dylan Dog".

Startujemy z historią "Mater Dolorosa", który to album jest wyjątkowy - jak mi się zdaje - z dwóch powodów. Po pierwsze, pojawił się z okazji trzydziestych urodzin wspomnianej serii. Piękna rocznica, godna odpowiedniej celebracji. Po drugie, opowieść została wzbogacona o kolory co chyba jest pewnym novum dla przygód Dylana Doga. Nie wiem czy zawsze są to komiksy czarno-białe ale zakładam, że skoro z takim przejęciem o kolorystyce opowiada pan Gigi Cavenago - album zamyka wywiad z tym artystą - to musi być coś na rzeczy. Od siebie dodam, że dla mnie dobór kolorów jest jak najbardziej w tym przypadku trafny, choć tak jak mówię specjalista ze mnie żaden w odniesieniu do tego konkretnego tytułu. Oceniam album jako laik ale mówiąc otwarcie: nie rozumiem jak można byłoby pozbawić ten tytuł kolorów, skoro tak ważną one odgrywają rolę w podkręceniu koszmarów tytułowego bohatera. Dodam także, że dla mnie miejscami kreska i kolory przypominały trochę styl charakterystyczny dla serii z Hellboyem. Rysunki lekko kanciaste, trochę celowo niedokładne, skupione na postaci a nie jej otoczeniu. Do tego dużo uwagi twórca poświęca odpowiedniemu zaprezentowaniu - chociażby poprzez różne odcienie czerwieni - tych elementów, które mają wzbudzać w nas, czytelnikach, niepokój oraz podsycać koszmary Dylana. Dobrym przykładem jak sprawnie zostały użyte kolory jest chociażby sposób w jaki została zaprezentowana współczesna Mater Morbi.


Fabularnie trochę się pogubiłem zatem znawców tematu prosiłbym o sprostowanie, jeżeli zacznę pleść głupoty. Z tego co zrozumiałem Dylan ciężko choruje co doprowadza do tego, że wraca myślami do swojej ponurej przeszłości. Do czasów, kiedy był dzieckiem i pierwszy raz objawiła mu się Mater Morbi. Co się wówczas wydarzyło? Dręczony gorączką doznał jakiegoś objawienia? Poznał cel życia? Nie wiem. Roberto Recchioni chyba sam nie do końca wiedział albo przeszarżował z poetyckim językiem. Sądzę, że historia "Mater Dolorosa" miała pokazać nam moment, w którym Dylan wybiera własną ścieżkę czym łamie zarówno serce swojej prawdziwej matce - matce płaczącej nad synem - jak i odwraca się od Mater Morbi. Nie wiem czy to właściwa interpretacja. Być może wrócę do tego tytułu po lekturze komiksu "Mater Morbi". Zobaczymy czy wówczas coś więcej mi się rozjaśni.

I dosłownie na zakończenie mam jeszcze jedno pytanie do fanów serii. W mojej opinii historia na statku rozgrywa się dość dawno, powiedzmy w osiemnastym wieku. Czy mamy tutaj do czynienia z majakami Dylana rozpamiętującymi swoją chorobę z dzieciństwa jako powiedzmy... chorobę morską? Pytam, gdyż nie spina mi się przeszłość z teraźniejszością w odniesieniu do wieku tytułowego bohatera. I kim jest postać Johna Ghosta? Jest to nemezis tytułowego bohatera? Bardzo dziękuję za podpowiedzi.


____________________
#361 "Dylan Dog. Mater Dolorosa" [10/2016]
Tytuł polski: "Dylan Dog. Mater Dolorosa"
Scenarzysta: Roberto Recchioni
Rysunki: Gigi Cavenago
Tłumacz: Katarzyna Koćma
Seria: Dylan Dog
Liczba stron: 112
Oprawa: miękka
ISBN-13: 9788396270115
Data wydania: 22 grudzień 2021

Opis wydawcy:
Dylan Dog ponownie odczuwa objawy dziwnej choroby, która kiedyś niemal go zabiła. Tym razem wie już, co to oznacza i z kim przyjdzie mu się zmierzyć. Mater Morbi - matka chorób - powraca! Dylan zanurza się w morzu cierpienia, aby odnaleźć… siebie oraz odkryć sekrety przeszłości, teraźniejszości, a nawet przyszłości... W poetycką, przejmującą podróż zapraszają tym razem Roberto Recchioni oraz Gigi Cavenago.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bomba"

Kastylia oczami Palaciosa

"Przesilenie"