Pod koniec 1980 roku pan Frank Miller, który zaczął wówczas samodzielnie decydować o przygodach Śmiałka, wprowadził na daredevilową scenę Elektrę - czy też Elecktrę, jak to ładnie zostało uwypuklone na okładce zeszytu - Natchios. Nie zrobił jednak tego w jakoś przesadnie spektakularny sposób. Oczywiście, pojawiły się piruety, przewroty i skuteczne kopniaki, ale zostały one sprowadzone do roli ozdobników. Musiały się pojawić, poniekąd wymagała tego specyfika komiksu, ale nie przysłoniły one spokojniejszych, właściwych tonów historii.
Konkretnie wątku prezentującego historię pierwszego spotkania Elektry z Murdockiem. Do pewnego stopnia można nazwać ten wątek nawet romantycznym. Cofamy się w czasie. Foggy Nelson próbuje dostać się do bractwa Omega Delta - w tym celu śliczne rogi, trochę przypominające skrzydła Flasha ze Złotej Ery Komiksu - a piękna cudzoziemka poznaje pewnego siebie studenta prawa i od słowa do słowa, od spotkania do spotkania… Wiecie, Matt Murdock zawsze miał gadane.
Frank Miller uznał, że dla jednej i drugiej strony było to pierwsze, romantyczne uniesienie i rzeczywiście autorowi udało się bardzo ładnie ten wątek narysować. Dostajemy kilka kadrów naprawdę wartych zapamiętania a i fabularny debiut pięknej Elektry może się podobać.
Panu Millerowi w jednym zeszycie udało się zawrzeć romantic story, pokazać tragedię przez którą Elektra zerwała ze światem i została płatną zabójczynią oraz zaprezentować krótką potyczkę Daredevila z Erickiem Slaughterem. Ten ostatni wątek to nic wielkiego, właściwie jest on jedynie pretekstem do tego, aby Elektra powróciła do Nowego Jorku, zapolowała na niejakiego Alaricha Wallenquista i dowiedziała, że jej dawny ukochany biega po Nowym Jorku przebrany za Diabła.
------------------------------
"Elektra"
#168 "Daredevil" vol 1 [10/1980]
napisał: Frank Miller
narysował: Frank Miller
okładka: Frank Miller, Klaus Janson
polskie wydanie: "Daredevil. Frank Miller" tom 2 [Egmont, 10/2019]



