Jak możemy przeczytać we wstępie pomysł na "Incognito" narodził się po części z mocnej chęci eksperymentowania. Ed Brubaker chciał stworzyć postać mającą odstawać od bardziej sztampowych bohaterów posiadających moc, postać mogącą mieć zupełnie inne spojrzenie - inne w odniesieniu do tradycyjnych bohaterów - na świat i ludzi. Spojrzenie, które w najdrobniejszym stopniu nie przystoi herosom. Czy mu się udało? Zack Bombast jest dupkiem. Gnojkiem zadufanym w sobie do tego stopnia, że nawet nie udaje. Ma wywalone. Jest szowinistą i to z gatunku tych nieznających umiaru. W dodatku to facet mogący wiele; jeden z tych, którzy za sprawą pewnych eksperymentów dostali 'coś', co stawia ich ponad zwykłych ludzi. Oczywiście w ich mniemaniu. Jeżeli tak na niego spojrzeć to Brubakerowi się udało a Zack Bombast skutecznie dołączył do panteonu bohaterów dość nietypowych.
Widzieliśmy już takich 'bohaterów'. Dobrze się rozejrzeć i można wymienić naprawdę wielu gości, którzy wykorzystywali swoje atuty do tego, aby mówiąc wprost: wyżyć się. Ulżyć rosnącej frustracji, odzyskać młodość, poczuć się bezkarnie, etc. Tym razem Brubaker nie wymyśla koła na nowo. Próbuje je upiększyć - bohater "Incognito" komentujący otaczający go świat chwilami zachowuje się jak i inni wykolejeńcy Eda Brubakera - ale przez nadnaturalną otoczkę całej historii wychodzi to momentami nieporadnie oraz dziwnie. Tak jakby autor przeszarżował oraz zapomniał, że pisząc historie niewskazane jest puszczanie się peronu. Zwłaszcza, że jak podejrzewam większość czytelników sięga po komiksy Brubakera wierząc w naturalność jego historii.
Z drugiej strony, jak ktoś nie ma problemu z historiami będącymi nadnaturalną wersją serii "Criminal" to powinien całkiem dobrze ocenić ten album. Tłu wydarzeń najbliżej jest właśnie to wspomnianej serii, choć rzeczywistość z "Incognito" jest, delikatnie mówiąc, wyjęta bardziej z fantazyjnych klimatów amerykańskich komiksów z pierwszej połowy XX wieku. Jak ktoś lubi etykietki to mógłby "Incognito" nazwać pulpą sensacyjno-przygodową z elementami superhero - oraz oczywiście z wątkami noir - ale tylko pod warunkiem, że pulpę rozumie jako konkretną konwencję a nie produkt wyjątkowo złej jakości. To nie jest zły komiks. Cechuje go duża prostota a naszych bohaterów ciężko nazwać skomplikowanymi, ale i tak można znaleźć w nim coś dla siebie. Zwłaszcza jak ktoś kocha takie retro, pulpowe opowieści.
Co dostajemy w "Incognito"? Na pierwszy plan wysuwa się historia wspomnianego Zacka Bombasta, tj. faceta, który wspólnie z bratem należał przed laty do terrorystycznej organizacji Czarna Śmierć. Piszę 'przed laty', bo obecnie to przeszłość. Nijak nie chwalebna, ale jednak przeszłość. Kiedy startuje historia Bombast przebywa w cywilu; ma pracę, ma znajomych, ma okazję aby od czasu do czasu iść do baru, etc. Gdyby nie fakt, że jest objęty programem ochrony świadków i gdyby nie jego dawni kompani z Czarnej Śmierci można by uznać, że prowadzi w miarę normalne życie. Niestety, spokój to komfort, na który go nie stać.
"Incognito" to bardzo dziwny Brubaker. Możliwe, że ci czytelnicy, którzy znają autora głównie od strony superbohaterskiej będą zachwyceni. W końcu Bombast ma w sobie coś - nawet, jeżeli na początku tego nie widać - z herosa. Może takiego, któremu bliżej do bohaterów Alana Moore'a niż do Supermana, ale zawsze. Co do odczuć osób ceniących Brubakera za jego historie osadzone w naszej rzeczywistości to tutaj mam większe obawy. Nie twierdzę, że im się nie spodoba. Po prostu mogą mieć kłopot z odnalezieniem się w świecie Zacka Bombasta.
#001-#006 "Incognito" (12/2008-09/2009)
#001-#005 "Incognito. Bad Influences" (10/2010-04/2011)
napisał: Ed Brubaker
narysował: Sean Phillips
pokolorował: Val Staples
polskie wydanie: "Incognito", "Incognito. Szemrane podszepty" [Mucha Comics, 12/2024]
Komiks otrzymałem od wydawcy.