[2] Piątki z dreszczykiem: "House of Mystery. The Siren of Satan"

 
Czas na kolejną, piątkową opowieść z dreszczykiem. Żeby jednak nie czerpać od razu z tych motywów najbardziej znanych - czytajcie: nie mówić o duchach, zjawach, wampirach, trupach budzących się ze snu, etc. - dzisiaj będzie o pięknej, zmysłowej kobiecie. Istocie najbardziej destrukcyjnej, dla której przedstawiciele płci brzydkiej tracą głowę. Przynajmniej według panów Roberta Kanighera i Berniego Wrightsona.

Dla nich bohaterka historii "The Siren of Satan" to taka starożytna, egipska femme fatale. Niszczycielska siła oddziaływująca na każdego mężczyznę, który będzie miał nieszczęście znaleźć się w zasięgu jej czaru. To znaczy w zasięgu klątwy jej towarzyszącej, w myśl której panowie odchodzą od zmysłów, tracą kontakt z rzeczywistością a finalnie ich ciało zmienia się - nie jest to reguła - w pustynny piasek.

Choć tak jak wspomniałem artyści zaprezentowali coś innego, niż sztampowe straszydła to jednak sama historyjka jakoś specjalnie mnie nie porwała. Nie wiem dlaczego. Zabrakło jakiegoś 'wow'. Może głębszej puenty? Kreska Wrightsona jak zawsze na plus, ale on sam nie zapewni sukcesu. Scenarzysta także musi się postarać.


#181 "House of Mystery. The Siren of Satan" vol 1 [08/1969]
Brak polskiego wydania.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bomba"

Kastylia oczami Palaciosa

"Przesilenie"