"Twelve Million Years to Twilight"

 
Kontynuacja historii The War at Time's End.

Finałowa odsłona fascynującej historii oraz wspólnej przygody Pana Zielonego z ekipią Challengers of the Unknown. No dobra, z tą 'fascynującą' to trochę popłynąłem, choć na starcie wyglądała ona całkiem obiecująco. Potworki ala Kirby siejące zamęt na Ziemi dwudziestego wieku, wycieczki w przyszłość - rok 12 000 000 się kłania, więc jest solidnie - oraz autorytalne rządy Władców Słońca. Do tego rebelia, walka uciskanych z panami oraz gościnny występ Deadmana. Czy nie brzmi fajnie? No brzmi, więc naprawdę oczekiwałem jakiegoś ładnego pier... na koniec. Chciałem też, aby doktor Holland otrząsnął się i zaczął działać. Brakuje mi tego wcześniejszego Swamp Thinga. Snującego się po świecie, pomagającego innym i dumającego nad okrutnym losem. Cóż, już niedługo, już niedługo 😊

Tymczasem "Twelve Million Years to Twilight" to dobry przykład pójścia na skróty. Gerry Conway tym razem przedłożył widowiskową wymianę ciosów nad sensowną fabułę. Być może chciał w sposób szybki i w miarę bezbolesny zakończyć niniejszy wątek. Być może słyszał o likwidacji serii. Niezależnie od powodów mu przyświecających sprowadził niniejszą historyjkę do rangi kiepskiego średniaka wypełnionego różnymi sekwencjami ciosów. Niezbyt brawurowymi, ale wystarczającymi do obalenia Władców Światła, którzy okazali się mocno nieporadnymi wojownikami. Pozycja z gatunku 'może przeczytam, może nie'. Ja zapoznałem się z nią, gdyż obiecałem sobie przeczytać wszystkie opowieści z udziałem Potwora z Bagien 😁


#089 "Challengers of the Unknown. Twelve Million Years to Twilight" vol 1 [07/1978]
Brak polskiego wydania.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bomba"

Kastylia oczami Palaciosa

"Przesilenie"