"Geiger"

 
Za kilka dni premiera albumu "Geiger". Na naszym podwórku za tytuł odpowiada Nagle Comics, któremu to wydawcy wypada dłoń uścisnąć i podziękować za taki a nie inny wybór materiału. Przy okazji można też zganić innych graczy. Panowie Geoff Johns i Gary Frank to wszak twórcy znani polskiemu czytelnikowi; o ich pracach mówi się głośno i przeważnie dobrze. O serii komiksów prezentujących świat Tariqa Geigera również mogliśmy coś tam słyszeć, zwłaszcza osoby siedzące w tematyce postapo. Ci ostatni zapewne chcieliby widzieć ten tytuł dużo szybciej przełożony na nasz język - seria wystartowała dwa lata temu - ale cóż zrobić. Dobrze, że w końcu wszystko zagrało.

No dobra. Zakładam, że postapokaliptyczne klimaty są Wam znane, ale dla właściwego porządku rzeczy wyjaśnię na czym polega cała zabawa. Rzeczywistość odmalowana w komiksie nie należy do najciekawszych. Nieznana Wojna nie pozostawiła wiele a to co zostało przykryła spora warstwa niczego. Wszędzie brud, piach i wyschnięte kości. Jeżeli widzieliście "Aleję potępionych" to powinniście wiedzieć jak to mniej więcej wygląda. Tam gdzie przetrwało życie wykiełkowały dziwne, niewielkich rozmiarów państwa-miasta - np. Las Vegas, gdzie każde kasyno to oddzielne minipaństewko - rządzone przez groźnych choleryków mających o sobie dość wysokie mniemanie. Przeciętni 'obywatele' nie mają z nimi łatwo - delikatnie mówiąc - ale trudno im coś zmienić. Dokład też mieliby pójść? Porzucając ten substytut dawnego społeczeństwa zostaliby postawieni pod ścianą i zdani na łaskę jeszcze gorszych niespodzianek. Bo choć świat poszedł naprzód to pewne sprawy dalej wyglądają tak samo. Słabsi są wykorzystywani przez elity, silniejszych przekonanych o własnej sile a na drodze grasują Łowcy Organów. Życie.

W tym jakże nieprzyjaznym środowisku krążą podania o wielkim oraz złym Świecącym Człowieku. Potworze w ludzkiej skórze; istocie poruszającej się - o zgrozo! - bez ochronnego kombinezonu, z dwugłową bestią u boku. Straszy się nim dzieci i tych bardziej niepokornych poddanych. Kim jest ów legendarny dręczyciel ludzi? Najprościej powiedzieć, że zwykłym facetem, któremu przytrafiły się przykre rzeczy, np. znalazł się w pobliżu wybuchającej bomby atomowej. Ups. Geoff Johns próbuje nadać mu wyrazistości poprzez ubieranie w dramatyczne szaty, ale szczerze powiedziawszy ten wątek nie specjalnie mi podszedł. Zbyt płytki i oklepany aby być czymś więcej niż próbą nadania bohaterowi bardziej przyjaznych rysów. Z drugiej strony, czy może być lepszy kandydat na Jedynego Sprawiedliwego niż osoba, która rozumie czym jest ból i potrzeba pomagania innym?

Od strony fabularnej komiks wypada nieźle, choć bez szaleństw. Przygodówka, w której dzielny bohater pomaga dwójce sierot nieść ich brzemię. Czytaliśmy o tym wielokrotnie. Jak zawsze zadanie do najłatwiejszych nie należy, gdyż obiekt niesiony - czytajcie: dane zdradzające lokalizację silosów nuklearnych - generuje sporo problemów. Każdy z graczy chce położyć na nim swoje zdegenerowane łapska. Od szalonego króla z Vegas po grupkę wariatów udających, że dawna Ameryka nadal funkcjonuje. Wszyscy chcą mieć asa, dzięki któremu ich pozycja wzrośnie. Wszystkim oczka lśnią na widok 'atomowej walizki'. Jeszcze kilka lat i będą niczym ta zdeformowane rasa z "Podziemi Planety Małp", która biła pokłony przed Wielką Bombą.

"Geiger"? Można przy tej historii dobrze się bawić. Można też przejść obok niej zupełnie obojętnie. Należę do tej pierwszej grupy czytelników, ale ja wiedziałem - powiedzmy - czego się spodziewać. Lekkiej przygodówki gdzie trup ściele się gęsto a jarzący się na zielono bohater wygląda bardzo kozacko. W ogóle trudno zarzucić coś pracom Gary'ego Franka. Pewnie można było delikatnie podnieść poziom brutalności, ale nie wiem czy wówczas litry krwi i odcięte kończyny nie przyćmiłby samej opowieści. Tej ckliwej - na szczęście tylko momentami - historii o człowieku, który znalazł nowy cel w życiu, nową rodzinę do ochrony.

Dobra, dość tych słodkości. Warto wspomnieć, że niniejszy album to składowa większej epopei, historii o Bezimiennych, tj. o bandzie osobników wyróżniających się z tłumu, mających niecodzienne zdolności. Z tego co obserwuje to Geoff Johns zapowiada rozbudowę uniwersum Geigera o kolejne tytuły. Jestem za. Seria ma potencjał, więc co stoi na przeszkodzie. Odnośnie zaś Bezimiennych to niejako ich prezentacja ma miejsce w mini albumie "Geiger 80-Page Giant", który jest zbiorem krótkich - max kilkanaście stron - historyjek osadzonych w opisanej wyżej rzeczywistości. Więc jeżeli urzeknie Was historia główna to dajcie szansę i tym pobocznym. Warto. Świetni bohaterowie, świetne miniaturki. Momentami nawet lepsze od głównej opowieści. Polecam.


"Geiger" [04-09/2021], "Geiger 80-Page Giant" [02/2022]
Polskie wydanie: "Geiger" [Nagle Comics, 05/2023]
Dziękuję wydawnictwu Nagle Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bomba"

Kastylia oczami Palaciosa

"Przesilenie"