"Wody Kanly"

 
Siadając do lektury albumu "Wody Kanly" nie oczekiwałem wiele. Moja wiara w następców Franka Herberta umarła dość dawno, choć zdarzały się tytuły przez nich napisane, które wspominam dość miło. Panowie mieli pomysły - całkiem dobrze rokujące - lecz zbyt często siadało wykonanie. W przypadku tego komiksu mamy sytuację odwrotną.

Wizualnie album nie zawodzi. Nie wyróżnia się niczym niezwykłym, ale też nie kłuje w oczy rysunkową nieporadnością. Co prawda nie czułem abym przeniósł się dla na Arrakis; bardziej jakbym wylądował w przygodówce science fiction. Potężne statki, kozackie kombinezony, broń kojarząca się bardziej z cyklem "Cobra" pana Timothy'ego Zahna niż z wyczynami pustynnych przemytników.

Do pewnego stopnia sytuację ratują Gurney Halleck oraz hrabia Fenring. Obie postacie swoimi dywagacjami przypominają nam, że historia jest częścią uniwersum Franka Herberta. Robią to rozprawiając o zemście na Harkonenach, upadku rodu Atrydów czy administracyjnych porządkach czynionych przez nowych panów Diuny. Jak dla mnie owe przypominajki to zdecydowanie najciekawszy punkt opowieści. Dla czytelników znających cykl nie będą one oferowały niczego nowego ale przynajmniej fani powieści poczują, że komiks wchodzi w skład herbertowego uniwersum.

Na koniec drobna uwaga o samej fabułe. "Wody Kanly" to historia o zemście. Zemście Gurney'a Hallecka na Rabbanie, będącym na służbie u Harkonenów. Jeżeli miałbym zdefiniować komiks w kilku słowach to nazwałbym go kosmiczną przygodówką o dynamicznej fabule. Dla fanów "Diuny" rzecz powinna być interesująca, dla pozostałych niekoniecznie. Ja osobiście bawiłem się nieźle, ale jak wspomniałem na samym początku: moje oczekiwania wobec komiksu nie były wysokie.


"Dune: The Waters of Kanly" [2022]
"Diuna: Wody Kanly" [06/2023]
Dziękuję wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.