"Przyjaciele Roda Taylora" (1984) || Jerzy Wróblewski


Nie znam za dobrze komiksowego dorobku pana Jerzego Wróblewskiego. Nazwisko dość często widziałem w tekstach odsłaniających przed czytelnikami świat komiksu czasów PRLu ale jakoś nigdy nie znalazlem chwili aby wgryźć się w jego twórczość na poważnie. Zawsze było coś pilniejszego do zrobienia, jakieś inne plany były zrealizowania. To już przeszłość. Po lekturze albumu "Przyjaciele Roda Taylora" mam ambitne plany sięgnąć po pozostałe westerny jego autorstwa a to dlatego, że na tym gatunku upłynęła mi telewizyjna młodość. Jakaś tam nostalgiczna struna została poruszona a że zrobił to pan Wróblewski to jego komiksy idą na pierwszy ogień.

"Przyjaciele Roda Taylora" to historia prosta, wygrywająca typowe dla westernu motywy. Korzystająca z utartych klisz, na których jednak jest budowana cała zajefajność takich opowieści. To właśnie dostrzegając te klisze przypomniały mi się rodzinne seanse, podczas których gościliśmy u nas w domu Johna Wayne'a. Od razu jednak podkreślam: historia snuta przez pana Jerzego Wróblewskiego została opowiedziana w iście profesjonalny sposòb. Rzekłbym nawet, że z wyczuciem osoby potrafiącej po mistrzowsku oddać sznyt dawnych westernów. Opowieści o dobrych i złych, które pomimo fabularnej przewidywalności potrafiły zmusić nas do uważnego śledzenia filmowej galopady i czerpania ogromnej frajdy z oglądania wciąż i wciąż tych samych westernowych wkrętów.


A skoro mowa o westernowej przygodzie to historia startuje w Cross City, gdzie strzeleckie zawody kończą się dużą ilością whiskey i sprzeczką w lokalnym saloonie. Atmosferę podgrzewa także przybycie rdzennych Amerykanek. Jak na zawołanie pojawia się również 'nieśmiertelny' bohater a że zbyt pewni siebie - i zbyt pijani - kowboje nie zamierzają odpuścić otrzymujemy punkt zapalny rozdmuchujący małą sprzeczkę do poważnego konfliktu. Tak wygląda przyczynek do późniejszych wydarzeń. Na to wszystko Jerzy Wróblewski nakłada obraz trudnej relacji łączącej białych kowbojów z rdzennymi mieszkańcami stepów Ameryki Północnej. Ten motyw także był ogrywany wielokrotnie ale jego obecność jakoś specjalnie mnie nie zdziwiła. Przeciwnie, motyw ten nadaje opowieści większej autentyczności. Można go nawet uznać za jeden ze stałych elementów charakteryzujących klimat Dzikiego Zachodu.

Dopełnieniem albumu jest krótka i niedokończona - z powodu przedwczesnej śmierci Jerzego Wróblewskiego - historia "My nigdy nie śpimy" oraz posłowie Macieja Jasińskiego, w którym autor przybliża kulisy komiksowo-westernowych zainteresowań pana Jerzego. Pisałem wielokrotnie, że takie historyczne wycieczki są dla mnie czymś niesamowicie atrakcyjnym. Tak jest i tym razem. Może nie dostajemy tego wiele ale to co otrzymaliśmy pozwala uznać, że autor "Przyjaciół Roda Taylora" to rzeczywiście wielki miłośnik kowbojskiego świata.


Do samej kreski zastrzeżeń mieć nie wypada. Wszak komiks powstawał w innym świecie, w czasach zupełnie odmiennego podjęcia do historii rysowanych. Stąd, osoby nie posiadające odpowiedniej perspektywy mogą jednak odbić się od artyzmu pana Wróblewskiego a nawet skreślić jego nazwisko na bardzo długi czas. Dlatego zachęcam do nabrania przed lekturą mocnego dystansu, które to zdanie kieruję także do osób narzekających na odrestaurowaną kolorystykę. Lektura "Przyjaciół Roda Taylora" ma być historyczną wycieczką i próbą pokazania nam - kolejnemu pokoleniu czytelników - czym zachwycali się nasi ojcowie w komiksie sprzed kilkudziesięciu lat. Uwierzcie: jeśli tak podejdziemy do tematu unikniemy gorzkich rozczarowań. Mówi Wam to osoba czytającą ogrom takich retro opowieści.
_______________
"Przyjaciele Roda Taylora"
"My nigdy nie śpimy"
Scenarzysta: Jerzy Wróblewski, Andrzej Janicki
Rysunki: Jerzy Wróblewski
Format: 210x210 mm
Liczba stron: 52
Druk: kolor
Oprawa: twarda
ISBN-13: 9788367360739
Data wydania: 28 maj 2024
Dziękuję wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie egzemplarza do opinii.

Opis wydawcy:
Zawody strzeleckie w Cross City wygrywa Tom Ford, a swoją nagrodę – srebrnego winchestera – wkrótce wykorzystuje podczas sprzeczki w saloonie, po czym grozi dwóm rdzennym Amerykankom. Ale kobiet broni i pozwala im bezpiecznie odjechać nieznany w mieście kowboj. Gdy następnego ranka rusza w dalszą drogę, okazuje się, że ktoś podąża jego śladem…