Gdyby Gaet's i Monier stałe opowiadali swoją historię z perspektywy jednego, tego samego bohatera wiem, że porzuciłbym ten cykl już dawno. Siłą serii "RIP" jest bowiem dobre zestawienie jednostki z prozą życia skąpaną w bardzo nieprzyjemnych barwach. Sądzę, że gdyby ten schemat opierał się wyłącznie na jednej postaci w pewnej chwili poczulibyśmy sztuczność tematu. Cała ta koszmarność, ta wizja trudnej oraz wkurzającej konieczności życia w tak porąbanej rzeczywistości od razu straciłaby na realności. Zostałaby uznana za mikrokosmos jednego bohatera, który miał po prostu pecha urodzić się na zadupiu świata.
Rozpisanie historii na osobne podrozdziały - z zachowaniem głównej osi narracyjnej - to zatem krok jak najbardziej właściwy. Każdy tom to nowa perspektywa, która nadaje wizji autorów jakże ważnego realizmu. W moim odczuciu nadal czuć momentami niewielkie przeszarżowanie w ukazywaniu zła świata, choć z drugiej strony nie umiem powiedzieć z całą pewnością, że tak właśnie nie wygląda życie gdzieś na peryferiach amerykańskiego snu. Niewielkie miasteczko, dołująca rutyna, brak szans na zmianę statusu społecznego, próby zaspokajania potrzeb w możliwie najprostszy sposób. Jak się dłużej zastanowić nie jest to rzeczywistość nie mogącą zaistnieć.
Tak jak zapewne jest gdzieś tam taka Fanette. Dziewczyna za barem, zmęczona egzystencją oraz koniecznością wysłuchiwania obleśnych uwag. Tym razem to właśnie ją wykorzystują Gaet's i Monier do przybliżenia nam - po raz kolejny - dziwnej działalności grupy mężczyzn, którzy dzień w dzień zaglądają do baru, aby dać wyraz swojej frustracji. I trzeba przyznać, że w tej roli Fanette wypada doskonale. Jej uwagi do pewnego stopnia stanowią pewne podsumowanie tego, co już wiemy na temat lokalnej społeczności. Zbliżamy się powoli do finału, więc takie uporządkowanie faktów - z wykorzystaniem wnikliwej obserwatorski - jest jak najbardziej na miejscu.
Nie chcę przez to jednak powiedzieć, że sama Fanette jest w tej historii sprowadzona do roli fabularnego narzędzia. Nic z tych rzeczy. Ona również dostaje swoje pięć minut. Co więcej, odnoszę wrażenie, że wizja społecznego syfu widziana jej oczami jest jeszcze bardziej przygnębiająca. Wcześniej nastrój beznadziei ograniczał się w dużej mierze do jednostki. Tutaj poniekąd także mamy bohatera stłamszonego przez życie, czującego że coś jest z tym życiem nie tak - w tle pojawia się piękna wrzutka z "Matrixa" - ale pojawia się także szersze tło, prezentujące beznadzieję konkretnego środowiska. Mówię oczywiście o młodych dziewczynach, które nie mając wielkich perspektyw lądują w nocnych klubach wdzięcząc się do napalonych panów.
"Fanette" jako kolejny element większego obrazu spełnia założenia twórców. W swoim realizmie szokuje i przeraża. Jako opowieść odrębna potrafi zaciekawić. Sprawić, że los tytułowej bohaterki nie będzie nam obojętny.
____________________
"RIP, Tome 5: Fanette - Mal dans la peau des autres" [2023]
Polski tytuł: "RIP. Fanette. Nieswojo w nie swojej skórze"
Scenarzysta: Julien Monier
Ilustrator: Gaet’s
Tłumaczenie: Jakub Syty
Seria: RIP
Format: 196x268 mm
Liczba stron: 112
Oprawa: twarda
Druk: kolor
ISBN-13: 9788382307047
Data wydania: 19 czerwca 2024
Dziękuję wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie egzemplarza do opinii.
Opis wydawcy:
Ta cholerna skóra ma nam pomagać zachować zimną krew, wytrzymać uderzenia gorąca... Tylko jeszcze trzeba dobrze się w niej czuć. Nie moja wina, że często muszę ją zmieniać. To nie była moja wina! Kurwa!
.webp)
