Dla przypomnienia oraz w wielkim skrócie. "Ladies with guns" to historia piątki kobiet zmuszonych do wzięcia spraw w swoje ręce. Ponieważ ich świat to świat Dzikiego Zachodu. aby przeżyć w krainie, gdzie rządzi prawo silniejszego - z reguły jest nim mężczyzna - są zmuszane do strzelania, kłamania, kradzieży i ciągłego uważania na plecy. Każdy z tomów odsłania tak kolejny etap ich walki, jak i kolejny problem do rozwiązania.
Tym razem problemem jest noworodek, który przyszedł na świat w najmniej odpowiednim momencie. Ktoś może powiedzieć, że patrząc jak 'popularne' są tytułowe bohaterki to żaden termin nie byłby odpowiedni, ale na potrzeby dramaturgi do porodu dochodzi - jakżeby inaczej! - w trakcie strzelaniny. Brzmi creepy? Powiem tak: kilka stron dalej jest jeszcze ciekawiej a poziom komiczności, jak również absurdu, wybija ponad normę. Czy to źle? Absolutnie nie. Ta seria ma dostarczać fanu i to robi. Mamy kibicować Ladies i to robimy. Mamy parskać śmiechem za każdym razem, jak Ladies dają łupnia facetom? Parskamy.
Czytając "Ladies with guns" można się łapać za głowę, chichotać, zachwycać i wzruszać. Raczej nikt w trakcie lektury nie wyleje wiadra łez, ale jak ktoś ma miękkie serducho to może ono drgnąć. Anlor i Olivier Bocquet pisząc swój western zaserwowali nam rollercoaster emocji, tak nas bawiący, jak i przypominający o tych mniej chwalebnych czasach w historii Ameryki. Na pewno je znacie. Szydzenie z Indian, handel niewilnikami, wykorzystywanie kobiet do zaspokajania męskiego ego, etc. Na wszystko w tym tytule jest miejsce. I to jest jego duża zaleta.
"Ladies with Guns" 4 (2025)
napisał: Olivier Bocquet
narysowała: Anne-Laure 'Anlor' Bizot
pokolorował: Elvire de Cock
Polskie wydanie: "Ladies with Guns" tom 4 [Non Stop Comics 2025]
Komiks otrzymałem od wydawcy.



