"Friday"

 
Eda Brubakera znam głównie z dwóch serii, mianowicie "Gotham Central" i "Captain America". I odkąd miałem szansę zapoznać się z tymi tytułami nazwisko wspomnianego artysty kojarzę z solidnymi, dobrze skonstruowanymi historiami. Wypada chyba nawet dodać, że ostatnio opowieść Brubakera biorę w ciemno. Wiem, że facet umie opowiadać a jak popełnia gafy fabularne to są to błędy rzadkie i niewielkie. Dziś jednak nie o nich. Dzisiaj słówko o projekcie "Friday", który dzięki staraniom wydawnictwa Nagle Comics już niedługo ukaże się na polskim rynku komiksowym.

Miasteczko Kings Hill. Friday Fitzhugh, Lancelot Jones, szeryf Bixby i sprawa przez wielkie 'S'. Tajemnicza zagadka do rozwiązania i trudne rozmowy o przeszłości. Brzmi jak zajawka serialu kryminalnego? Czemu nie. Gdzieś po lekturze trzydziestu stron stwierdziłem 'kupuje tę historię'. Lubię klimat "Fargo" braci Coen, darzę szacunkiem serię "True Detective". Tematyka komiksu wyglądała na obiecującą, więc dałem mu szansę. Zacząłem czytać i na dzień dobry urzekła mnie sceneria. Małomiasteczkowy klimat, ciemne lasy, śnieżny krajobraz i zbyt gwałtowne zamiecie. Posępne plansze, smutna opowieść. Kadry nienachalne i wyważone. W dodatku, kompozycja zaczynała dobrze współgrać z wątkiem przewodnim oraz ponurym nastrojem skołowanej bohaterki. Tak, dobrze że dałem szansę tej historii.

No dobra, sceneria na plus ale co z fabułą? Tutaj mogłoby być trochę lepiej. To znaczy sam zamysł ciekawy - zapomniane legendy i nagłe zniknięcia miejscowych przemieszanie z dylematami nastolatki odwiedzającej rodzinne strony - ale zabrakło mi szybszego tempa. Jasne, odpowiednie dawkowanie opowieści to niekiedy klucz do jej atrakcyjności. Bywają jednak i historie przegadane; rozciągnięte jak masło na zbyt wielu kromkach. I tutaj mamy do czynienia z taką właśnie sytuacją. Friday w roli zdezorientowanej dziewczyny wspominającej pierwsze spotkanie z Lancem, ich własny klub detektywistyczny - mówcie co chcecie ale przed oczami mam Jupitera Jonesa z "Przygód trzech detektywów" - oraz kłopotliwe zbliżenie damsko-męskie tuż przed wyjazdem do college'u nie wypada przekonywująco. Może takie tematy znajdą drogę do wyobraźni nastolatków, lecz czterdziestolatka lekko irytowały.

Zapytacie: co w takim razie kręci czytelników stricte dorosłych, którzy kłopoty sercowe zostawili dawno za sobą? Zagadki, straszydła mieszkające w lesie, wymarłe kulty, stare kobiety bełkoczące bez sensu o Białej Pani i niebezpieczne wierzenia. Sprawiedliwie trzeba powiedzieć, że dla mnie "Friday" to wycieczka właśnie po tego typu sprawach. Okultystyczne rozkminy - bez różnicy czy wzorowane na dorobku Howarda Lovecrafta czy Roberta Chambersa - o ile są należycie prowadzone niemal zawsze witam z entuzjazmem. Ich obecność zwiększa radość z lektury a tego właśnie oczekuję od dobrego tytułu. Abym mógł przy nim odpocząć, złapać oddech. Pan Brubaker wiedział jak mnie podejść i dlatego biję mu brawa. I co z tego, że momentami przynudzał zbyt młodzieżowymi jak na moje gusta wątkami? W pozostałych spisał się na tyle dobrze, że otrzymuje w pełni zasłużone ukłony.


#001 "Chapter One: The Girl in the Trees" vol 1 [04/2020]
#002 "Chapter Two: The Night Before She Left" vol 1 [10/2020]
#003 "Chapter Three: Shadows in the Storm" vol 1 [04/2021]
Polskie wydanie: "Friday" [Nagle Comics, 2023]
Dziękuję wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bomba"

Kastylia oczami Palaciosa

"Przesilenie"