"Foligatto"


Na wstępie wyjaśnijmy jedno: "Foligatto" to jedna z tych historii, do których wypadałoby podejść z dużym zapasem czytelniczej cierpliwości. Nie jest to bowiem historia łatwa w odbiorze i to zarówno z poziomu samej fabuły, jak i rysunków ją obrazujących. Jak nie będziecie uważać, jak podejdziecie do tego albumu jak do pierwszego lepszego komiksu to może się okazać, że pomysły Alexiosa Tjoyasa - niestety wydawcy przydarzyła drobna literówka - i artystyczne wizje Nicolasa De Crécy'ego zwyczajnie Was zniesmaczą, wręcz odrzucą. Odłożycie "Foligatto" na komiksową kupkę wstydu i tam zostawicie popełniając tym samym duży błąd.

Czy ja go popełniłem? Cóż, na szczęście znałem na tyle zarys historii, iż wiedziałem, że nie jest to historia na plażę. Stąd też cierpliwie czekała, aż wrócę do rzeczywistości - dla niewtajemniczonych: odpoczywałem nad Bałtykiem - oraz na nowo zacznę się taplać w codziennym syfie. Nie, nie jestem pesymistą. Po prostu uważam, że "Foligatto" należy czytać w odpowiednich do tego warunkach. Jak wspomniałem nie jest to lektura łatwa i przyjemna. I to z kilku powodów.


Jednym z najważniejszych jest brak bohatera, który byłby dla nas przewodnikiem w tym dziwnym, zakręconym mieście Eccenihilo. Miejscu - jak sugeruje sama jego nazwa - gdzie nie obowiązują normalne, moralnie uwarunkowane prawa lub te prawa zostały tak bardzo wypaczone, że już dawno zatraciły pierwotny wydźwięk. Wędrując jego uliczkami możemy dojść do wniosku, że oto albo źle skręciliśmy i trafiliśmy do surrealistycznego koszmaru albo do świata rodem z tekstów Thomasa Ligottiego. Nie jest to przyjemna wycieczka. Raczej powiedziałbym, że to ostra jazda bez trzymanki. Obserwując zachowanie mieszkańców miasta, patrząc na wykrzywione budynki, przedmioty - od razu przypomniała mi się rzeczywistość z "Gabinetu dr Caligari" - można dostać zawrotów głowy.

Czytając "Foligatto" trzeba także przywyknąć do brzydoty. Brzydoty zarówno fizycznej - przejawiającej się w grotesce, tętniących szaleństwem twarzach, powykrzywianych oraz zdeformowanych ciałach - jak i tej niewidocznej na pierwszy rzut oka a wyrażonej przez ordynarne zachowanie ludzi taplających się w brudzie wspomnianego miasta. Do tego dochodzi okrucieństwo możnych i ich pogarda wobec maluczkich, którzy - żeby było jasne - także do świętych nie należą i swoje za uszami mają.


Kiedy jednak przebrniemy przez tę warstwę fizycznej i nie tylko fizycznej degeneracji możemy dostrzec komiks oryginalny i daleko różny od większość tytułów obecnie wydawanych na naszym podwórku. Jasne jest dla mnie, że siła tego komiksu wynika po części z otwartego drażnienia czytelnika - ciskania w niego coraz to bardziej odpychajacymi obrazami - ale i tak obu twórcom należą się duże brawa. Wydaje mi się, że decydując się na "Foligatto" ryzykowali wiele. Śmiem twierdzić, że i dzisiaj wiele osób odbije się od tego tytułu. Niemniej, osobiście uważam, że warto do niego zajrzeć. Właśnie z uwagi na ową INNOŚĆ.

I na koniec ciekawostka. Komiks opowiada o karnawale zorganizowanym przez włodarzy miasta Eccenihilo. Karnawale, podczas którego każdy będzie miał okazję oddać się swawolnemu rozpasaniu - jak ładnie to zostało określone w opowieści - oraz rozerwać na każdy możliwy sposób. Organizacja takiej zabawy ma pomóc rozładować społeczne napięcie, ograniczyć przemoc, jak również przywrócić względny porządek. Przyznam, że przeczytawszy ten fragment przypomniał mi się jeden z epizodów "Star Trek: The Original Series" - konkretnie "The Return of the Archons" - w którym załoga statku jest świadkiem ciekawego eksperymentu społecznego. Zarządzający planetą niejaki Landru organizuje Festiwal charakteryzujący się rozpustą i całkowitym bezprawiem na ulicach. Jak nie oglądaliście to polecam. Jeden z fajniejszych odcinków.

____________________
"Foligatto" [2014]
Scenarzysta: Alexios Tjoyas
Ilustrator: Nicolas de Crécy
Tłumacz: Wojciech Birek
Seria: -
Format: 234x314 mm
Liczba stron: 64
Oprawa: twarda
Druk: ["kolor"]
ISBN-13: 9788367725064
Data wydania: 14 czerwiec 2023
Dziękuję wydawnictwu Nagle Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bomba"

Kastylia oczami Palaciosa

"Przesilenie"