Niezwykłe losy, niezwykłego kaczora


Historyjki o bohaterach Kaczogrodu zawsze poprawiają mi humor. Bijący z nich dowcip, przeplatany mocno przerysowaną tragedią - z oczywistych powodów tracącą na wyrazistości wraz z rozwojem konkretnej przygody - z powodzeniem znajduje drogę do czytelnika takiego jak ja. Potrzebującego chwili relaksu totalnego. Odpoczynku od tych wszystkich opowieści pisanych 'na poważnie', historii mających coś do przekazania, artystycznych wizji oferujących wiele ale i wymagających od odbiorcy większego skupienia. Tak naprawdę bywają dni, które poświęcam wyłącznie disneyowym kaczkom. Łapię oddech.

W lipcu także znalazłem czas dla Kaczek i to była dobra decyzja, bo album "Niezwykłe losy Sknerusa McKwacza" to rzecz przyjemna i lekka. Idealna na trzydziestostopniowe upały i wakacje. I to nie tylko dlatego, że tytułowy bohater często wraca w swoich opowieściach do śnieżnych terenów Alaski. Powodem, dla którego warto posiadać ten album jest jego atrakcyjność dla młodszych czytelników. Dajmy na to dwunastoletnich, dla których historie powiedzmy Carla Barksa mogą być momentami zbyt archaiczne, z kolei opowieści pana Rosy zbyt złożone fabularnie. Dla mnie osobiście album "Niezwykłe losy Sknerusa McKwacza" to trochę taki rozdmuchany numer czasopisma "Kaczor Donald". Wypełniające go przygody to historie proste, krótkie, najczęściej jednowątkowe rozpisane bardzo wyraziście i konkretnie.


Idealne dla osoby chcącej zacząć znajomość z Kaczogrodem? Aż tak daleko idących wniosków bym nie wysuwał. Na pewno jednak są dużo bardziej przystępne niż historie z innych kaczych serii wydawanych przez Egmont. Nie bez znaczenia jest również fakt, że ich bohaterem jest postać, która potrafi oczarować - mówię tutaj z własnej, ponad dwudziestoletniej perspektywy - i dysponuje nieprzeciętną charyzmą. Śmiem twierdzić, że dużo większą niż jakakolwiek inna postać z uniwersum kaczogrodzkiego. Jeżeli należycie do tej grupy, dla której serial "Duck Tales" z końca lat osiemdziesiątych stanowi czy też przez długi czas stanowił wyznacznik dobrej przygody to historyjki z udziałem Wujka Sknerusa zamieszczone w tym albumie dostarczą Wam dobrej rozrywki.


"Niezwykłe losy Wujka Sknerusa" zbierają dwadzieścia trzy historie opublikowane w latach 1960-2019 i napisane przez różnych artystów. Blisko sześćdziesiąt lat historii najbogatszego kaczora na świecie. Każda z opowieści wiąże się z jakąś przygodą z mojej bogatej przeszłości. Albo z mojej biednej przeszłości, jak oznajmia sam tytułowy bohater z kart opowieści "15.10 do Indyczowa". Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Zdecydowana większość zaprezentowanych w tym zbiorze przygód dotyczy - co zupełnie zrozumiałe - Sknerusa McKwacza. Innymi słowy jesteśmy świadkami jego wzlotów i upadków, poznajemy dawnych przyjaciół i wrogów a nawet tajemnicze damy, do których nasz kaczor wzdychał.

Tyle tytułem wstępu. Tak dokładnie. Być może wyszedł trochę za długi, ale nie wyobrażam sobie innego. Tak samo jak nie wyobrażam sobie opisywania każdej historyjki osobno, gdyż nie zamierzam Wam odbierać radości z lektury. Chciałem Was zachęcić do tego komiksu i jeżeli wyszła z tego przesłodzona laurka to wiedzcie, że taka właśnie miała wyjść.

____________________
"Niezwykłe losy Sknerusa McKwacza" [1960-2019]
Scenarzyści: Kari Korhonen, Vic Lockman, Gorm Transgaard i inni
Ilustratorzy: Tony Strobl, Vicar, Arild Midthun i inni
Tłumacz: Jacek Drewnowski
Seria: Wujek Sknerus
Format: 170x260 mm
Liczba stron: 264
Oprawa: twarda
Druk: ["kolor"]
ISBN-13: 9788328164161
Data wydania: 28 czerwiec 2023
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bomba"

Kastylia oczami Palaciosa

"Przesilenie"