Hołd złożony bohaterom Złotej Ery?

słówko o albumie "JSA. Złota Era"


Kilka miesięcy temu na kartach bloga zacząłem przybliżać Wam sylwetki pierwszych amerykańskich bohaterów, odważnych herosów przez wiele lat stojących na straży sprawiedliwości. Herosów mających uchodzić za ucieleśnienie kary w oczach tych wszystkich, którzy postanowili wkroczyć na ścieżkę występku. Seria - choć może 'seria' to delikatnie za dużo powiedziane - owych wpisów chwilowo przygasła, lecz swego czasu dostarczyła mi, fanowi tamtych komiksowych lat, ogrom czytelniczej frajdy oraz odsłoniła przede mną kulisy narodzin wręcz legendarnych bohaterów. Legendarnych? Tak. Nie ma w tym wyrażeniu przesady, przynajmniej ja jej nie dostrzegam. Wygląd dzisiejszych postaci w pelerynach - względnie w spandeksie - w dużej mierze był wzorowany na tamtych LEGENDARNYCH właśnie jednostkach. Nierzadko, dzisiejsi herosi noszą imiona swoich wielkich poprzedników podkreślając tym samym szacunek dla ich działań. Stąd też ucieszyłem się widząc, że Egmont postanowił wydać album "JSA. Złota Era". Widziałem w nim hołd złożony wielkim postaciom mojego ulubionego okresu w historii amerykańskiego komiksu.


Połowa lat czterdziestych. Wojna z Hitlerem dobiegła końca. Świat poszedł naprzód a bohaterowie wrócili do domów. Część z nich schowała kostiumy do szafy rozumiejąc, że ich czas minął. Część z nich porzuciła dawną działalność na rzecz normalności. Niektórzy popadli w depresję dostrzegając ile zła wyrządziła drzemiąca w nich siła. Jeszcze inni zaczęli brnąć w politykę wykorzystując zasoby zaufania społecznego zgromadzone w ciągu ostatnich lat. Do grona tych ostatni należy Tex Thompson alias Mister America głoszący wszem i wobec potrzebę stworzenia 'superbohatera na miarę nowych czasów'. Bohatera mającego bronić Stany Zjednoczone Ameryki Północnej przed Sowietami. Mister America, prawdziwy krasomówca. Osoba, która pod płaszczem szerokiego uśmiechu skrywa tajemnicę mogącą wywrócić świat do góry nogami i na nowo stoczyć go w otchłań wojny. Brzmi zbyt poetycko? Posłuchajcie wystąpienia przywołanego pana Thompsona. W roli polityka sprawdzał się znakomicie i gdyby nie pewien drobny zbieg okoliczności uniwersum DC mógłoby wyglądać zupełnie inaczej 😉


Jako historyk w stanie spoczynku z dużym zaciekawieniem obserwowałem jak James Robinson - jego Jack Knight, kolejny Starman, jest świetny! - w początkowej fazie opowieści robi miejsce poświęcone makkartyzmowi. Owe polowanie na czarownice o komunistycznej barwie oraz nastrój niepokoju jemu towarzyszący ładnie współgrały z dość smutnym - próbującym w ten sposób przydać albumowi powagi - tonem historii o odchodzeniu w cień dawnych bohaterów. A że niewiele wymagam od komiksów superhero taka niecodzienna prezentacja pierwszych peleryniarzy zrobiła swoje, tj. przykuła moją uwagę. Zasłużenie? Przez kilkadziesiąt stron naprawdę myślałem, że pan Robinson idzie w dobrym kierunku. Zmęczeni bohaterowie próbujący odnaleźć się w powojennej rzeczywistości. Ameryka szukająca nowych obrońców, Ameryka objawiająca się Sowietów. Czekałem, aż pojawi się jakaś specjalna komisja, która w świetle 'nowych dowodów' będzie chciała dobrać się do przysłowiowego tyłka tym mniej krystalicznym bohaterom.

Nie wyglądało to źle i z miejsca zacząłem żałować, gdy w pewnym momencie twórcy komiksu ucięli makkartystyczny wątek bez wyraźnego powodu. To znaczy powód był prosty: wybrali sztampowy i nijaki pojedynek ostatnich sprawiedliwych ze Złolem, który zaczął uważać się za nadczłowieka. Zrezygnowali z ciekawego wątku około historycznego na rzecz komiksowej papki, niczym nie wyróżniającej się na tle innych tego typu opowieści. Dla mnie ta nieoczekiwana zmiana całkowicie zmieniła odbiór tego albumu, który z pozycji 'ciekawego, godnego pamiętania' spadł kilka oczek w dół. Spadł do rangi przeciętniaka, którego można przeczytać, ale jeżeli z jakichś powodów tego nie zrobicie to w zasadzie tracicie zaskakująco niewiele.


Podsumowując. Wspomniałem, że patrząc na "JSA. Złota Era" widziałem w komiksie hołd złożony zamaskowanym herosom Złotej Ery. Myliłem się. Była to komiksowa fatamorgana. Sądzę, że tak bardzo chciałem aby ktoś opowiedział ciekawą historię o moim ulubionym okresie superhero, że nie dostrzegłem - albo nie chciałem dostrzec, co chyba bardziej prawdopodobne - sygnałów ostrzegawczych. A może dostrzegłem, ale po przeczytaniu połowy historii po prostu nie wypadało się wycofać. Nie wiem. Całkiem możliwe, że tylko mnie ten komiks rozczarował. Możliwe, że inny czytelnicy miło spędzili czas w towarzystwie ekipy z All-Star Squadron i potężnego Dynamana. Prawdę powiedziawszy, mam nadzieję, że tak było, gdyż album Jamesa Robinsowa - z niezłymi planszami Paula Smitha - jaki nie byłby jego odbiór stanowi promocję Złotej Ery komiksów.
____________________
"The Golden Age" [09/1993-05/1994]
Tytuł polski: "JSA. Złota Era"
Scenarzysta: James Robinson
Rysunki: Paul Smith
Kolor: Richars Ory
Okładka: Paul Smith, José Villarrubia
Tłumacz: Jakub Syty, Marek Starosta
Seria: DC Deluxe
Format: 180x275 mm
Liczba stron: 200
Oprawa: twarda
Druk: ["kolor"]
ISBN-13: 9788328161870
Data wydania: 23 sierpień 2023
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Opis wydawcy:
Kolejny klasyczny album komiksowy w serii DC Deluxe! Doceniona zarówno czytelników, jak i krytyków „Złota Era” ukazuje alternatywną historię komiksu. W Złotej Erze lat czterdziestych XX wieku bohaterowie o wyjątkowych zdolnościach bronili frontu domowego, dając nadzieję wycieńczonemu wojną narodowi. Flash, Green Lantern, Hawkman, Starman, Atom, Liberty Belle i wielu innych superbohaterów odpowiedziało na wezwanie Ameryki do broni, tworząc Amerykańskie Stowarzyszenie Sprawiedliwości. Ale po zakończeniu wojny bohaterowie przestali być potrzebni. Próbowali więc wieść zwyczajne życie. Jednak zarówno społeczeństwo, jak i rząd amerykański zaczęli spoglądać podejrzliwie na obdarzonych mocami nadludzi, ogarnięci obsesją wykorzeniania prawdziwych oraz zmyślonych zagrożeń.  Pojawił się nowy bohater – Dynaman – wspierany przez polityków chcących narzucić narodowi faszystowskie ideały głoszone przez Komisję McCarthyʼego. Kiedy jednak okazuje się, że plany Dynamana są znacznie groźniejsze niż mogłoby się wydawać, staje się jasne, że powstrzymać go mogą tylko superbohaterowie Złotej Ery. Są gotowi oddać wszystko, co mają, aby pokonać rosnące zło, a czyniąc to, zapoczątkują zupełnie nową erę…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bomba"

Kastylia oczami Palaciosa

"Przesilenie"