Wielki Magneto pokonany?! 😁
Można tak powiedzieć. Nie dość, że mimo chuchania, dmuchania oraz prób zastraszenia nowego, potencjalnego członka Brotherhood of Evil Mutants nie udało mu się go zwerbować to jeszcze tak się pechowo złożyło, że Wanda i Pietro przejrzeli na oczy. Oznajmili, że spłacili swój dług z nawiązką i jedyne o czym aktualnie marzą to spokojne wakacje z dala od wojenek między różnymi frakcjami mutantów. Zastrzegli jednak że wrócą, jak ludzkość będzie zagrożona i taką postawę to ja szanuję!
To jednak nie wszystko. Magneto nie tylko nie wzmocnił szeregów swojego stowarzyszenia, ale jeszcze sam został schwytany i zaciągnięty w kosmos, aby być królikiem doświadczalnym. Nie znałem tego wątku wcześniej, nie spodziewałem się takiego nagłego cliffhangera na koniec i oczywiście nawet nie podejrzewałem tak ironicznego tytułu tego zeszytu. Dałem się fabularnie zaskoczyć, co w takich mocno ramotkowatych historyjkach zdarza się bardzo rzadko.
Poza tym wątkami dostajemy naturalnie debiut istoty, która zostaje przedstawiona jako Stranger. Na ten moment wiemy bardzo niewiele o tej zagadkowej postaci, choć jak spojrzeć na profesora Xaviera to widać, że nie jest mu do śmiechu. Czy jest przerażony? Na pewno zaintrygowany, bo rzeczywiście Pan Stranger wydaje się posiadać moce typowo kosmiczne, więc jest to zawodnik z ligi zdecydowanie za ciężkiej dla nastoletnich mutantów.
Na jednym z kadrów pada nawet stwierdzenie, że X-Men walcząc z nim mieliby zajęcie do końca życia i coś rzeczywiście w tym jest. Stranger emanuje wielką pewnością siebie, zdaje się zupełnie nie dostrzegać działań Magneto a i samych ludzi - ekspresyjnie i komicznie reagujących na jego kosmiczne talenty - wydaje się traktować z lekceważeniem. Stan Lee to nie Thomas Ligotti uświadamiający człowiekowi jego karłowatość w skali kosmosu, ale zachowanie Strangera może to właśnie sugerować.
"The Triumph of Magneto"? Zaskakująca historyjka z ciekawym zakończeniem. Nietypowa nie tylko dlatego, że największy wróg X-Men schodzi niespodziewanie ze sceny, ale również z uwagi na brak kadrów prezentujących szkolne ćwiczenia naszych bohaterów. Przecież kadry z sali treningowej to do tej pory nieruszalna stała! Co więcej, w historyjce nie dostajemy też przesadnie dużo scen walki, co pewnie bezpośrednio wynika z wielkości wspomnianego Strangera. Można uznać, że tym razem trafiła kosa na kamień 🙂
------------------------------
#011 "X-Men" vol 1 (03/1965)
napisał: Stan Lee
narysował: Jack Kirby



