Uprzejmie donoszę, że "Wojna Rzeźnika" to w mojej ocenie najlepsze, co do tej pory wyszło spod szyldu "Dom Slaughterów". Nie wiem, czy wszyscy, ale na pewno spora część z Was wie, jak mocno nijaka bywa chwilami ta seria. Nie to, żeby jej twórcy się nie starali, nic z tych rzeczy. Powiedzmy, że Tate Brombal i Sam Johns - wymieniający się na stanowisku scenarzysty, co pięć zeszytów - starają się niekiedy za bardzo udziwniać a przecież nie zawsze jest to droga do sukcesu.
Czasami wystarczy czytelna intryga, prosty w przekazie motyw ją nakręcający - w tym tomie jest nim m.in. wyraziście zarysowana zawiść między Slaughterami i Butcherami - i ostra rozwałka na noże, aby historia ruszyła z przysłowiowego kopyta oraz była bliższa klimatom cyklu podstawowego. Niby nic fikuśniego - żadne objawienie - a jednak nie zawsze twórcom serii udawało się ten pomysł zrealizować. Tym razem jednak większość elementów fabuły wskoczyła na właściwe im miejsca.
A wszystko zaczęło się od Jace'a Bouchera, którego jestestwo w końcu zaczęło ciążyć wspomnianym dwóm domom tak mocno, iż uznały one, że oto nadszedł ten dzień i czas położyć kres - łatwiej powiedzieć, niż wykonać - istnieniu zbuntowanego łowcy-samotnika. W tym celu Slaughterowie oraz Butcherowie zawiązują sojusz. Nie jest to przymierze idealne, ale konieczne, aby Jace'a pokonać. Czy uda im się ta sztuka?
Powiem tak: każda ze stron pokazuje kły i tak naprawdę dba jedynie o własne interesy. Oczywiście, taki obraz świata nikogo - a już na pewno nie fanów serii - nie powinien dziwić, ale chyba po raz pierwszy jesteśmy tak blisko tego konfliktu, tych politycznych gierek. Mam wrażenie, że również po raz pierwszy nie miałem problemu z połapaniem się w zawiłościach rywalizacji obu domów. Świetnie ten wątek został w tym tomie poprowadzony; tak scenariuszowo, jak i wizualnie. Przepychanki słowne Vionette ze Starym Smokiem, rozrysowane tak jakbyśmy byli świadkami debaty politycznej, urocze.
A wracając do tytułowej wojny. Jak łatwo zgadnąć polowanie na ostatniego potomka rodu Boucherów nie idzie zgodnie z planem. Jasne, każdy z domów przewidywał pewne komplikacje, ale chyba żaden nie przypuszczał, że będzie miała miejsce, aż taka jatka. "Wojna Rzeźnika" przypomina chwilami coś w rodzaju rzezi niewiniątek - jest brutalnie, krew leje się gęsto a kończyny fruwają w powietrzu - co w sumie nie jest niczym niezwykłym. Osoby czytające serię "House of Slaughter" oraz znające "Something is Killing the Children" patrząc na te wszystkie wygibasy ze sztyletami poczują znajomy klimat, choć tak jak zaznaczyłem kilka zdań wcześniej ten album nie tylko przemocą stoi.
Tate Brombal dużo miejsca poświęcił postaci Jace'a Bouchera oraz demonom go otaczającym. Bardzo ciekawie wypada jego relacja z Maven, która próbuje przemówić Rzeźnikowi do rozumu, pokazać mu szerszą perspektywę i wskazać ten kierunek drogi, który ma szansę nie ociekać krwią. Nie jest to zbyt długi wątek, ale wydaje mi się, że istotny z uwagi na wybory których ostatecznie dokonuje Jace. Dokąd one go zaprowadzą i czy na końcu Slaughterowie i Butcherowie będą żyli długo i szczęśliwie?
------------------------------
#020-#025 "House of Slaughter. The Butcher's War" vol 1 [02-07/2024]
napisał: Tate Brombal
narysowali: Antonio Fuso, Chris Shehan
pokolorował: Miquel Muerto
Polskie wydanie: "Dom Slaughterów. Wojna Rzeźnika" [Non Stop Comics, 04/2025]
Komiks otrzymałem od wydawcy.
Komentarze
Prześlij komentarz