[2023] "X-Men. Świt X" tom pierwszy


Pozwól sobie na odrobinę radości. Bo świat, jak to on, wkrótce nam dopiecze. Żyjemy od dawna i swoje wiemy.
[Scott Summers do Kurta Wagnera]

Czyżby po latach waśni nastał długo oczekiwany pokój w szeregach mutantów? Trudno jednoznacznie stwierdzić, ale potencjalne znaki na niebie i ziemi mówią o nadchodzącej prospericie wśród osób obdarzonych szczególnymi zdolnościami. Zwycięsko wyszli z ostatniej potyczki z ksenofobami - czytaj: zabobonnymi ludzikami [patrz: X-Men. Ród X/Potęgi X"] - puścili w niepamięć dawne nieporozumienia oraz uwili całkiem przyjemne gniazdko na żywej wyspie zwanej Krakoa. Przyszłość rysuje się w kolorowych barwach a stara gwardia - ot, chociażby taki Erik Lehnsherr alias Magneto - może zacząć myśleć o zasłużonej emeryturze. Udało się. Mutanci znaleźli dom, swoją małą ojczyznę. Czy zaznają jednak spokoju?

Jonathan Hickman zna się na opowiadaniu historii i widać, że pasuje mu pisanie opowieści o mutantach. Wystartował albumem "X-Men. Ród X/Potęgi X" i spokojnie buduje swoją wizję. Wolno, bez szaleństw i fabularnej plątaniny. Każdy zeszyt to praktycznie nowy wątek, choć naturalnie wpisujący się w większość całość. Wspólnym mianownikiem są problemy wynikające z istnienia Krakoi. Nie ma co ukrywać: nie każdego raduje wizja 'raju' mutantów. Nie każdy chce mieć za sąsiadów bandę odmieńców. I nie każdy rozumie, że jawne występowanie przeciwko nim zazwyczaj nie kończy się szczęśliwie. Nie wyprzedzajmy jednak faktów. Album "X-Men. Świat X" dość mocno odbiega bowiem od typowego superhero. Trykociarze nie przypominają dawnych bohaterów siebie. Dorośli. Prężenie muskułów zastąpiły rozmowy dyplomatyczne. Przepychanki przy stole, geopolityczne wywody i kurtuazyjna wymiana ciosów. Oto nowa rzeczywistość. A wszystko w imię przyjaznego współżycia ludzi oraz mutantów.

Tym co może razić w hickmanowej opowieści o Ludziach X jest momentami boleśnie przesadne nagromadzenie problemów, którym muszą sprostać nasi bohaterowie. I nie mówię tutaj wyłącznie o zagrożeniu zewnętrznym. Krakoa to wielka odpowiedzialność. Wymagająca ustanowienia pewnych reguł - substytutem rządu jest Cicha Rada - które nie wszystkim odpowiadają. Rozumiem, że konwencja komiksu superhero wręcz wymaga, aby 'coś się nieustannie działo' w myśl zasady 'nie może wiać nudą'. Mimo wszystko uważam jednak, że powinien zostać zachowany stosowny umiar. Nie rzuca się czytelnikiem bez słowa wyjaśnienia. W dobrym tonie byłoby zrobienie krótkiego wprowadzenia, gdyż nie każdy orientuje się w x-menowej chronologii. Rozumiecie w czym rzecz? Zabrakło mi wstępu - czegoś na zasadzie 'co wydarzyło się do tej pory' - dzięki któremu czytelnik nie czułby się jak rozbitek na bezludnej wyspie. Samotny i zdany wyłącznie na własne siły.

Zaufam pnu Hickmanowi. Facet wie co robi i robi to naprawdę dobrze. Opowiada ciekawie i nawet jeżeli wymaga od nas znajomości pewnych faktów to jestem w stanie się poświęcić. Brawa dla niego i artystów go wspierających.


#001 "X-Men. Pax Krakoa" vol 5 [12/2019]
#002 "X-Men. Summoner" vol 5 [01/2020]
#003 "X-Men. Hordeculture" vol 5 [02/2020]
#004 "X-Men. Global Economics" vol 5 [03/2020]
#005 "X-Men. Into the Vault" vol 5 [03/2020]
#001 "Giant-Size X-Men: Jean Grey and Emma Frost" vol 1 [04/2020]
#006 "X-Men. The Oracle" vol 5 [04/2020]
#007 "X-Men. Lifedeath" vol 5 [04/2020]
Polskie wydanie: "X-Men. Świt X", tom pierwszy [Egmont, 2023]

>>> Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji. <<<


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bomba"

Kastylia oczami Palaciosa

"Przesilenie"