"Departament prawdy. Wolny kraj"

 
"Departament prawdy. Wolny kraj"? Powiem tak: zaczyna się jak najlepszy kryminał ze spiskiem rozbrzmiewającym w tle. Wygląda to tak jakbyśmy przez przypadek - niczym Jake Epping z powieści Stephena Kinga - odwiedzili Amerykę lat sześćdziesiątych, kiedy wybuchło całe to zamieszanie wokół zamachu na prezydenta Johna Kennedy'ego. I choć historia nie idzie śladem genialnego filmu Olivera Stone'a to naprawdę można poczuć jego klimat. Faceci w garniturach, ciemne lokale, nieistniejące dokumenty, rozmowy prowadzone przyciszonym tonem i Harvey Lee Oswald mający ważne zadanie do wykonania. Dokładnie, sławny Oswald. Oskarżony o zamach w Dallas, wyklęty, znienawidzony przez znaczną część Amerykanów. Od końca listopada 1963 roku oficjalnie gryzący ziemię.

Czym dokładnie zajmuje się pan Harvey? Wszystko wskazuje na to, że pozazdrościł agentowi Mulderowi ścigającemu niezidentyfikowane obiekty latające. Mulderowi idącemu śladem tajemnic, które nigdy nie powinny zostać odkryte. A towarzyszy mu Doc, facet czytający stare magazyny science fiction, fantasy i noszący aluminiowe nakrycie głowy. Koleś lekko postrzelony? Jasne. Jak większość osób pracujących w Departamencie Prawdy. Chcąc zrozumieć prawdę o świecie, zdemaskować tysiącletnie kłamstwa, wierzyć w UFO i Szkarłatną Kobietę alias Źródło zła wszelakiego trzeba mieć w sobie wariata.

James Tynion IV i tego team potrafią zaciekawić i album "Wolny kraj" jest tego dobrym przykładem. Choć - trzeba to powiedzieć jasno i wyraźnie - przykładem dość specyficznym i momentami trudnym w odbiorze. Zwłaszcza dla czytelników, dla których lekcje historii były smutnym obowiązkiem a wiedzę o nastrojach społeczeństwa amerykańskiego lat sześćdziesiątych czerpali z filmów pokroju "Forresta Gumpa". Nie twierdzę, że trzecia odsłona "Departamentu Prawdy" ich odrzuci, nic z tych rzeczy. Podejrzewam jednak, że w trakcie lektury będą zmuszeni wspomagać się Wujkiem Google, aby właściwie zrozumieć dany motyw.

A motywów wymagających podwyższonej koncentracji jest całkiem sporo. Na dzień dobry odwiedzamy średniowiecze, gdzie pewna leciwa dama - podobno potomkini ostatniego cesarza rzymskiego - wyjaśnia, że Karol Wielki nie istniał a cała jego legenda to sprytna mistyfikacja władz kościoła. Im bliżej czasów nam współczesnych tym robi się jeszcze ciekawiej. UFO, faceci w czerni, telepatia, wielki stwór przypominający Batmana, orgie Crowley'a, Nixon rywalizujący z Rosjanami i idea głosząca, że odpowiednio zaaranżowana fikcja może stać się prawdą. Ten ostatni motyw robi największą robotę - co zupełnie zrozumiałe zostaje przywołana misja Neila Armstronga - choć czasami trzeba przerwać lekturę i zastanowić się 'co autor miał na myśli'. Naprawdę jest w czym wybierać i nad czym dumać. Jak również zachwycać pracami różnych rysowników o zupełnie odmiennych stylach.

"Departament Prawdy. Wolny kraj" to prawdziwa jazda bez trzymanki, która powinna zadowolić nawet najbardziej pokręconych fanów teorii spiskowych. Zresztą, nie tylko ich. Myślę, że od czasu do czasu u każdego z nas załapała się małe, czerwone światełko. Siadamy, czytamy fora, przeglądamy media społecznościowe i staramy się oddzielić prawdę od fake newsów. Kto nas wspiera? James Tynion IV snując swoją opowieść Próbując tłumaczyć jak łatwo ulec sile manipulacji, wyjaśniając jak bardzo bezbronni jesteśmy w starciu z silniejszymi. Wskazując nad drogę i... Wiecie co? Trochę to wszystko straszne i dołujące. Tyle ode mnie. Polecam.


"Department of Truth: Free Country" [05/2022]
Polskie wydanie: "Departament prawdy. Wolny kraj" [Non Stop Comics, 2023]

>>> Dziękuję wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji. <<<


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kastylia oczami Palaciosa

"Bomba"

"Przesilenie"