"Hotel na skraju lasu"

 
Z grozą zawsze było mi po drodze. Czytam i będę czytał te wszystkie zakurzone bajania o duchach, domach obrośniętych bluszczem i Naturze przypominającej o swojej potędze. A proza Algernona Blackwooda czy Josepha Sheridana Le Fanu zawsze będzie mnie intrygowała, choć rozumiem, że czytelnika nieprzywykłego do pewnych anachronizmów językowych może lekko odpychać. Zdaję sobie również sprawę, jak niezwykle trudno o dobry komiks, którego fabuła czerpie z klasycznych motywów grozy. Sądzę, że dzisiejszym autorom ciężko zadbać o odpowiedni nastrój i nie przedobrzyć z konwencją. Nie popaść w skarykaturalizowany pastisz. Dlatego też biję brawa za każdym razem, gdy na naszym komiksowym podwórku pojawią się osoby podejmujące rękawicę i próbujące zmierzyć się z ową tematyką. A jeszcze bardziej cieszę się, gdy wychodzą ze starcia zwycięsko.

Magdalena i Michał Hińczowie opowiadają ciekawie. To duży plus, być może największy. Warto to podkreślić, ponieważ "Hotel na skraju lasu" nie jest albumem kipiącym energią. Nie ma w nim miejsca na spektakularne twisty czy hałaśliwych, pulpowych bohaterów. Siła opowieści tkwi gdzie indziej. Tajemnica, zagadka. Oto filary, na których została osadzona historia. Jak również na przekonaniu - głoszonemu ustami bohaterów - że Natura potrafi o siebie zadbać. A fabuła? Fabuła kręci się wokół śmierci czwórki mężczyzn, których ciała znaleziono w lesie. Miejscowi choć wydają się znać na rzeczy nie potrafią znaleźć sensownego wytłumaczenia dla całej sytuacji. Większość z nich skłania się ku teorii o agresywnym napadzie wilków, ale… Nie pasuje im wielkość zadanych obrażeń, zastanawiają dziwne ślady i coraz dziwniejsze zachowanie zwierząt w ogóle. A jak do głosu dochodzą starzy wyjadacze - każda zamknięta społeczność ma taką szanowaną powszechnie personę - wieszczący 'nikt nie ma prawa osądzać natury' to robi się naprawdę nieciekawie.

No dobrze. Hotel na odludziu, niepokojące odgłosy zwierząt, nienaturalnie długie ulewy, niewracający do domów grzybiarze. Czy te motywy wystarczają do napisania komiksu wciągającego, hipnotyzującego? Zawsze. Jeżeli osoby za niego odpowiadające potrafią ubrać historie w odpowiednie słowa oraz zapewnią właściwą oprawę wizualną to jak najbardziej. Ważne aby ilustracje uderzały we właściwe tony. Ważne aby językowe detale podbijały ogólne wrażenie czegoś nadnaturalnego. W przypadku "Hotelu na skraju lasu" zagrało wiele. Można mieć delikatne zastrzeżenia do momentami zbyt rozciągniętej fabuły - kilka razy miałem wrażenie, że postaci rozprawiają ciągle o tym samym - ale jak ktoś czytał klasyków grozy ten wie, że właśnie tak powinno to wyglądać. Spokojna narracja, budowanie nastroju, epatowanie strachem budzącym się powoli w oczach bohaterów. Państwo Hińczowie muszą wiedzieć w czym rzecz, bo jak na debiutantów zaczęli bardzo dobrze. Zaciekawili i zachęcili do śledzenia ich dalszej twórczości.

Ambrose Bierce w jednym z opowiadań* tłumaczył, jak niezwykle istotne jest aby opowieści z dreszczykiem czytać w odpowiednich warunkach. Od lat stosuję się do tej rady i powiem Wam, że działa. Jeżeli myślicie o lekturze komiksu Magdaleny i Michała Hińczów to podejdźcie do tego zadania jak należy. Bądźcie w domu sami. Zacznijcie czytać późnym wieczorem i usiądźcie przy delikatnym świetle. Nic nie ryzykujecie a możecie zyskać. Być może nie zaczniecie nerwowo rozglądać się dookoła ale wierzę, że rzeczywistość komiksowa wyda Wam się bliższa. Bardziej realna i niepokojąca.


"Hotel na skraju lasu" [Kultura Gniewu, 2023]
Dziękuję wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

* Wspominam o opowiadaniu "Odpowiednie warunki" ze zbioru "Nadprzyrodzone" [wyd. C&T, seria Biblioteka grozy, Toruń 2016].


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bomba"

Kastylia oczami Palaciosa

"Przesilenie"