"Rany wylotowe"

 
Wstyd wyznać, ale nie słyszałem wcześniej o Rutu Modan. To wielkie niedopatrzenie, do którego przyznaje się tu i teraz. A zaraz po lekturze "Ran wylotowych" zaczynam szukać kolejnych jej tytułów, bo po prostu muszę je poznać. Dlaczego? Artystka dosłownie po kilku planszach przekonała mnie, że potrafi opowiadać. Nie tylko o sprawach ważnych, wymagających głośnego podkreślenia. Także o tych przyziemnych rzeczach, z którymi mierzymy się sami każdej godziny, każdego dnia.

Opowieść Rutu Modan rozpoczyna się Tel Awiwie, gdzie poznajemy Kobiego Franco, dwudziestoparoletniego taksówkarza mieszkającego z wujostwem i próbującego wiązać koniec z końcem w miarę własnych możliwości. Z tego co możemy zauważyć jego relacje rodzinnie nie należą do najspokojniejszych, ale i nie mają charakteru wielkiego dramatu. Kilka nie zabliźnionych ran, napięte stosunki z siostrą i ojciec, z którym kontakt urwał się bo każdy z nich poszedł w drugą stronę. Kobi zajął się życiem, ciężko pracując i śniąc o zastrzyku gotówki. Ojciec potrzebował spokoju po śmierci żony i nowego celu. Żaden z nich nie szukał kontaktu, choć pewnie i ojciec i syn trochę żałowali podjętych decyzji.

Codzienność Kobiego zostaje zachwiana, kiedy na horyzoncie pojawia się Numi. Młoda dziewczyna, która najwyraźniej całkiem sporo wie o ostatnich miesiącach jego ojca. Kochanka? Wiele na to wskazuje. Cała sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy nieznajoma straszy Kobiego śmiercią jego ojca, równocześnie prosząc go o pomoc w zidentyfikowaniu ciała. Zderzenie tych dwojga bohaterów daje początek nowej historii, pisanej przez młodych, zupełnie obcych sobie ludzi. Historii mającej swoje wzloty i upadki. Opowieści ciekawej, zagadkowej, momentami wzruszającej. Dokąd ich ona zaprowadzi? Czy poznają pradę o ojcu Kobiego?

"Rany wylotowe" to podróż po współczesnym Izraelu. To rzut oka na życie ludzi, dla których zamachy bombowe nie są czymś szalenie niezwykłym. Wręcz przeciwnie. Do pewnego stopnia są one nawet traktowane w kategoriach krajobrazu. Przez niektórych zupełnie niedostrzegalnego. Czy słusznie? Rutu Modan nie próbuje odpowiadać na takie pytania. Podobnie jak nie płacze - od czasu do czasu rzuca wręcz żartami - nad izraelską rzeczywistością. Towarzysząc bohaterom opowieści prezentuje życie przeciętnych Izraelczyków, podziały klasowe oraz wspomina o społecznych umowach mających chociażby łagodzić konflikty na linii Żydzi nie-Żydzi. Momentami znajduje również czas, aby opowiedzieć o Izraelu przez pryzmat zwykłej rodziny, zupełnie normalnej i niczym nie różniącej się od innych rodzin. A wszystko to robi posługując się znakomitą, oszczędną kreską. Dbającą o szczegóły i właściwe podkreślenie spraw najistotniejszych. Jeżeli nie mieliście okazji czytać to macie szansę nadrobić zaległości. Światny tytuł, doceniony zarówno przez czytelników, jak i krytyków [nagroda im. Eisnera 2008].


"Exit Wounds" [2008]
Polskie wydanie: "Rany wylotowe" [Kultura Gniewu, 2023]
Dziękuję wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bomba"

Kastylia oczami Palaciosa

"Przesilenie"