"Las"


Zdarza się, że dobrze narysowana - choć w tym konkretnym przypadku wypadałoby powiedzieć wydrapana - opowieść potrafi wyjaśnić więcej niż najgrubsza powieść. A jeżeli twórca zupełnie rezygnuje ze słów na rzecz pobudzania wyobraźni odbiorcy jedynie przy użyciu wymownych plansz i czytelnik właściwie rozumie dany przekaz to w moim odczuciu możemy mówić o komiksie wyjątkowym. Może i wymagającym nieco większego skupienia, ale też bardzo wzbogacającym nasze czytelnicze doświadczenia. "Las" Thomasa Otta jest właśnie takim tytułem.

Tym razem dla wspomnianego artysty punktem wyjścia do zaprezentowania swoich niecodziennych umiejętności jest śmierć w rodzinie, konkretnie pogrzeb kochanego dziadka. Wydarzenie przejmujące, smutne i straszne. Zwłaszcza dla dziecka, dla którego być może jest to pierwsze zderzenie z dorosłością. Jak sobie radzimy z taką sytuacją? Trudno o złoty środek, bo taki po prostu nie istnieje. Musimy sami odnaleźć 'coś', co nam pomoże. Bohater Thomasa Otta - zbyt młody by topić smutek w alkoholu i plotkach - wybiera ucieczkę, wędrówkę przez Las mającą pomóc mu zebrać myśli i przełknąć gorycz utraty bliskiego przyjaciela.

Dla bohatera komiksu spacer po ciemnym lesie to spacer w nieznane. Do miejsc położonych na granicy światów, gdzie naturalny porządek ulega załamaniu robiąc miejsce zjawiskom ukrytym przed oczami śmiertelników. To wędrówka samotna, prosta, pełna emocji i symboliki. Strachy czyhające na drodze można utożsamiać z niepokojem dziecka, rzeczywistością widzianą oczami zmarłych bądź jeszcze inaczej. Być może każdy z czytelników będzie postrzegał leśne straszydła na swój własny, indywidualny sposób. Gdzie jednak może zaprowadzić taka wycieczka? Dla małego bohatera tej historii nagrodą jest spokój ducha. Objawienie, że na końcu każdej - nawet najbardziej mrocznej ścieżki - czeka coś dobrego.

"Las" Thomasa Otta to jeden z bardziej interesujących komiksów, które miałem okazję ostatnio czytać. Nie tylko dlatego, że szwajcarski artysta pracuje stosując metodę scratchboardingu, gdzie praktycznie nie ma miejsca na błędy. Prawdę mówiąc śledząc historię chłopca przypomniałem sobie o własnym, pierwszym zetknięciu ze śmiercią. Latem 1996 roku zmarł mój dziadek. Rolnik z dziada pradziada oraz wielki czytelnik. To dzięki jego biblioteczce poznałem Winnetou Karola Maya i serię "Żółte tygrysy". Miałem trzynaście lat i pamiętam jak dziś, że zamiast przyglądać się rodzinnemu zamieszaniu - przykładanie lusterka do ust, wycieczka po księdza i próby powiadomienia rodziny - wybrałem się z młodszym kuzynem na krótki spacer. Nie do lasu, ale po prostu przed siebie. Polną drogą. Nie powiem Wam jak daleko zaszliśmy, ale wróciliśmy o wiele spokojniejsi. To dobre wspomnienie. Tak jak i komiks Thomasa Otta.


"La foret" [2020]
Polskie wydanie: "Las" [Kultura Gniewu, 2023]
Dziękuję wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bomba"

Kastylia oczami Palaciosa

"Przesilenie"