"Miły dom nad jeziorem" [tom pierwszy]


Jakbyście zareagowali wiedząc, że świat przestał istnieć? Miejsca wspomnień, lokale odwiedzane w sobotnie wieczory i znajomi, których pozdrawiacie spacerując. Wszystko co kiedykolwiek widzieliście, kogokolwiek poznaliście spotkał okrutny koniec, ale Wy wygraliście prawdziwy los na loterii. Ktoś o Was pomyślał i zostaliście odpowiednio wcześniej zaproszeni na miły wypad nad jezioro. Udało się, przetrwaliście. Macie wszystko czego dusza zapragnie. Możecie pić, imprezować, odpoczywać, rozmyślać, wspominać i czekać, aż koszmar minie. Czekać, aż będziecie mogli bezpiecznie wyjść z tego więzienia. Bo znajdujecie się więzieniu. Wiecie o tym, prawda?

Po tym dość nietypowym wstępie pora na konkrety. "Miły dom nad jeziorem" to historia otwierająca nową, scary series komiksów sygnowanych przez Egmont. Cykl tytułów spod znaku horroru, tytułów osadzonych w obrębie szeroko rozumianej grozy. Tak to przynajmniej widzi wspomniany wydawca. Jak rzeczywistość ma się do zapowiedzi? Jeżeli ktoś lubi motywy dziwne, delikatnie wychodzące poza szablonowe straszaki powinien całkiem nieźle spędzić wieczór. Opowieść Jamesa Tyniona IV ciężko nadać etykietkę nowatorskiej czy nawet wyjątkowo ciekawej - pamiętajcie też, że oceniam przez pryzmat pierwszego tomu - ale ma swoje lepsze momenty. Piszę 'momenty', gdyż na pewnym etapie lektury dojdziecie do wniosku, że autor ciągle mówi o tym samym. Przedstawienie bohatera, rzut oka na jego przeszłość, słówko o tym jak bardzo nasi letniskowcy mają przesrane a na koniec taki sobie twist fabularny. Na początku może i wyglądało to dość efektownie, ale im dalej w las tym coraz trudniej o czytelniczą koncentrację.

No dobra, odłóżmy jednak na bok mankamenty komiksu i przyjrzyjmy się tynionowej grozie. Kogo właściwie mamy się bać? Kim lub czym straszą nas twórcy? Trudno oczekiwać, że dorosły czytelnik - grupą docelową ma być czytelnik dojrzały - zblednie widząc walące się miasta i ludzi ginących w ogniu. O tym wszystkim słyszeliśmy; zarówno świat literatury jak i kino wypełniają tego typu obrazki. Skąd więc ta groza? Kojarzycie "Czarne lustro"? Komiks "Miły dom nad jeziorem" wzbudza we mnie podobne doznania, co wspomniany serial. Osoby zamknięte w tytułowym domku biorą udział w jakimś chorym, kosmicznym eksperymencie. Nie wiem czego może dotyczyć owe badanie i nie będę zgadywał. Ślęczenie nad wskazówkami, snucie zwariowanych teorii zostawiam bohaterom oraz bardziej dociekliwym czytelnikom. Dokąd ich to zaprowadzi? Czas pokaże. Wszak opowieść dopiero się zaczyna.

Od strony wizualnej komiks wypada przyzwoicie. Álvaro Martínez Bueno potrafi zszokować i delikatnie przestraszyć. Co więcej, lekko wykoślawione rysunki dobrze oddają dziwaczność opowieści. Bywały nawet plansze na tyle pokręcone, że czułem dezorientację w terenie. Nie do każdego taka kompozycja kadrów trafi, ale ja na ten aspekt nie będę narzekał. I tyle. Historia nie zostanie ze mną na dłużej, ale przeczytam jej kolejne części. Chcę zobaczyć, jak będzie wyglądał finał.


"The Nice House On The Lake" [08/2021-01/2022]
Polskie wydanie: "Miły dom nad jeziorem" tom pierwszy [Egmont, 04/2023]
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bomba"

Kastylia oczami Palaciosa

"Przesilenie"