"Ladies with Guns" tom trzeci


"Ladies with guns" po raz trzeci. Jest dobrze. Trochę obawiałem się spowolnienia tempa akcji oraz problemów z wymyśleniem kolejnej, równie widowiskowej co poprzednie, historii, ale mój czytelniczy lęk okazał się całkowicie nieuzasadniony. Nadal jest pomysłowo i czuć, że twórcy mają plan na swoje dziewczyny. Nie wiem czy więzienny epizod był planowany od samego początku, ale w sumie dobrze, że znalazło się dla niego miejsce. Dlaczego?

Po pierwsze i najważniejsze, zmienił on obraz naszych bohaterek. Oczywiście, nadal są to dziewczyny wyjątkowe, interesujące, szalone, etc. Tym razem zostały one jednak delikatnie sprowadzone do parteru. Na ten moment nie umiem powiedzieć, czy to dobrze czy źle. Sądzę jedynie, że nagle dotarło do twórców, że wcześnjej przeszarżowali i wypadałoby pokazać tytułowe Ladies od drugiej, dużo bardziej kobiecej, strony. W jaki konkretnie sposób? Z pomocą przychodzi tutaj wątek więzienny. Widzimy w nim bowiem typowych samców dzikiego zachodu. Męskich gburów śliniących się na sam widok pięknych kobiet, mężczyzn przekonanych o swojej sile, przywyczajonych do wyrażania opinii przy pomocy pięści. Na tym tle prezentowane są nasze Ladies. Istoty kruche, mające swoje problemy; kobiety świadome zagrożeń związanych z obecnością przedstawicieli płci brzydkiej. Obserwujemy je uważnie - zastanawiając się 'co też tym razem strzeli im do głowy' 🙂 - i w pewnej chwili dociera do nas, że to także są istoty z krwi i kości. W tej scenerii daleko im do dzikusek z poprzednich tomów. Jak każda jednostka boją się bólu, poniżenia, gwałtu i bycia bezradną. Nasze dziewczyny krwawią co miesiąc, zachodzą w ciążę a na dłoniach dostają odcinków. Są normalne.


Po drugie, wizyta Ladies w więzieniu dobrze się sprawdza jak fabularna odskocznia. Przy drugim tomie zacząłem się zastanawiać, jak długo jeszcze przyjdzie nam śledzić podróż dziewczyn po kolejnych połaciach Ameryki i jak długo będą one totalnie niezniszczalne. Ich zamknięcie w areszcie - nawet, jeżeli na krótką chwilę - zapewniło pożądany dreszczyk emocji. Twórcy komiksu - Olivier Bocquet oraz Anne-Laure Bizot - w dalszym ciągu tak snują opowieść, że nie trudno domyśleć się finału, ale przynajmniej dostaliśmy nową lokalizację. Pojawiły się nowe postacie, znalazło się kilka plansz przypominających nam, że płeć piękna to także płeć silna oraz wpletli autorzy parę scen odnośnie kobiecej solidarności. Jak na tytuł typowo rozrywkowy dobrze to wszystko wygląda.

Jak długo przyjdzie nam czytać "Ladies with guns"? Na tę chwilę ten tytuł to komiksowy samograj. Piątka dziewczyn, kilka rewolwerów, wielki wybuch, szybki wóz do ucieczki i akcja sama się kręci. Do tego jest bardzo kolorowo, rysunkowo ciekawie i westernowo. Wydawać się zatem może, że prędzej czy później coś zacznie zgrzytać. I pewnie tak będzie. Oby jak najpóźniej.
____________________
"Ladies with Guns" [08/2024]
Tytuł polski: "Ladies with Guns"
Scenarzysta: Olivier Bocquet
Rysunki: Anne-Laure Bizot [Anlor]
Tłumacz: Jakub Syty
Seria: Ladies with Guns
Format: 235x310 mm
Liczba stron: 72
Oprawa: twarda
Druk: ["kolor"]
ISBN-13: 9788382306989
Data wydania: 11 wrzesień 2024
Dziękuję wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie egzemplarza do opinii.

Opis wydawcy:
Więzienie stanowe. Świat mężczyzn. Najgorsze łotry dzikiego zachodu zamknięte razem w czterech ścianach. Kiedy nasze ladies pojawiają się na miejscu, ich los zdaje się z góry przesądzony. Ale nawet osadzone, wciąż są tak samo zawzięte.