"Dom Slaughterów. Znamię rzeźnika"

 
Znacie serię "Coś zabija dzieciaki"? Jeżeli nie kojarzycie tytułu to sugeruję grzecznie milczeć i nadrobić zaległości. A jeśli darzycie sentymentem bajania o straszydłach ukrytych w ciemnych kątach powinniście to zrobić wręcz obowiązkowo. Po prostu będziecie dobrze się bawić, bo to Wasze klimaty. Moje także. Od czasów opowieści o dzieciakach z Derry, od Bradbury'ego oraz jego potwora, od straszaków Koontza. Dlatego też nie miałem problemu z odbiorem pierwszej odsłony "Domu Slaughterów". Choć twórcy upchali w komiksie całkiem sporo tego całego bajzlu, jaki towarzyszy dojrzewającym nastolatkom, nie przeszkadzał on w lekturze. Wręcz przeciwnie. To była ciekawa, odświeżająca rozrywka.

Aaron Slaughter nie ma lekko. Choć wypełnia rozkazy, toczy zacięte pojedynki i próbuje spełnić pokładane w nim nadzieje to ciągle nie spełnia oczekiwań. W oczach zarządzających Domem uchodzi za jednostkę z potencjałem, ale jednostkę, której talent musi dojrzeć, nabrać odpowiedniej mocy. Nasz bohater nie do końca rozumie gdzie leży problem, ale stara się i daje z siebie wszystko. Czy łamie reguły? Jak każdy. Zwłaszcza od czasu, kiedy na horyzoncie pojawia się nowy uczeń, Jace Boucher. Wówczas świat staje do góry nogami. Z jednej strony rzeczywistość nabiera kolorów - także tych miłosnych - z drugiej atmosfera gęstnieje w oczekiwaniu na nowe rozdanie kart. Tajemnice Domu Slaughterów wydają się jeszcze bardziej tajemnicze a wszyscy chodzą lekko poddenerwowani. Tylko patrzeć, aż coś się wydarzy.

Cała historia wiruje wokół duetu Aaron-Jace? Rzeczywiście tak to wygląda. Relacje obu nastolatków - także mężczyzn, gdyż historia rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych - wyraźnie dominują, jeśli chodzi o fabułę. Mówię tutaj o ich relacjach osobistych oraz czysto zawodowych. Przedstawione zostały dość ciekawie, choć dla mnie "Znamię rzeźnika" to głównie źródło wiedzy o działalności i strukturze Zakonu Świętego Jerzego. Szczególnie interesująco został zaprezentowany związek Łowców z ich totemami oraz proces inicjacji nowych członków zgromadzenia. Potwory kryjące się mroku także na plus. Myślę, że czytelnikom lubiącym straszydła rodem ze "Stranger Things" czy "Locke & Key" - i nie tylko im - podobałaby się ich fizjonomia, jak i cała artystyczna prezentacja.

Od strony technicznej "Dom Slaughterów" wypada dobrze. Rysunki Chrisa Shehana i kolory Miquela Muerto specjalnie mnie nie zachwyciły, ale nie będę marudził. Taka poukładana, sterylna kreska dobrze współgra z młodzieżowym aspektem opowieści i surowym klimatem szkoły. Co innego kadry, na których do głosu dochodzi prawdziwa natura totemów. Tutaj pokusiłbym się o bardziej krwawe sceny. W końcu mowa o paskudach mordujących ludzi. Paskudach, które trzeba zgładzić. I jeszcze ta żądza zemsty bijąca od Jace'a Bouchera. Dla mnie najciekawszy wątek z całego albumu i mam trochę żal do twórców - James Tynion IV, Tate Brombal - że spłycili go właściwie do dwóch ostatnich rozdziałów. Można było więcej opowiedzieć o przeszłości Jace, który jako bohater był dużo ciekawszą postacią niż Aaron.

Każda historia ma swój początek i "Dom Slaughterów. Znamię rzeźnika" jest właśnie takim początkiem. Dobrze opowiedzianym, wyjaśniającym pewne sprawy, zdradzającym sekrety bohaterów. Historią ciekawą i wciągającą? Do pewnego stopnia. Gdzieś w połowie albumu widząc zatroskaną minę Aarona czułem lekkie zmęczenie, ale końcówka spełnia moje oczekiwania. Czekam na ciąg dalszy opowieści.


#001-005 "House of Slaughter. The Butcher's Mark" vol 1 [10/2021-02/2022]
Polskie wydanie: "Dom Slaughterów. Znamię rzeźnika" [Non Stop Comics, 2023]
Dziękuję wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kastylia oczami Palaciosa

"Bomba"

"Przesilenie"