[1986] "Dylan Dog. Świt żywych trupów"


Zaczyna się pięknie czyli w jak najlepszym filmie o ataku żywych trupów. Stara rezydencja, półnaga, wrzeszcząca dziewczyna i zombiak podążający za ofiarą. Na szczeście dla historii bohaterka szczęśliwie uchodzi z życiem ale jak to dość często bywa jej problemy dopiero się zaczynają. Otóż… zostaje oskarżona o zamordowanie małżonka, wspomnianego gościa chcącego ją rozszarpać. Pajace ze Scotland Yardu jej bajeczkę traktują jak ponury żart ale ostatecznie nasza bohaterka wychodzi na wolność za kaucją i zaczyna działać. Chce dowiedzieć się co też przytrafiło się jej mężczyźnie i w tym celu odwiedza detektywa mroku, Dylan Doga. Of course, zanim trafia w jego ramiona musi przecierpieć kilka żarcików Groucha - na marginesie: był w moim życiu okres, w którym oglądałem nałogowo wygłupy braci Marx - ale ostatecznie odnajduje swój cel poszukiwań. I tak wygląda szybkie wprowadzenie, dzięki któremu mniej więcej wiemy jak będzie wyglądała fabuła pierwszego zeszytu przygód pana Doga.

Premiera oryginalnego wydania "L'alba dei morti viventi" - po naszemu "Świtu żywych trupów" - miała miejsce w październiku 1986 roku i jak to zazwyczaj bywa z pierwszymi zeszytami sporo w nim miejsca jest poświęcane szybkiej prezentacji postaci. Tak jest i tym razem. Jeszcze zanim 'Dog. Dylan Dog' zaczyna działać dowiadujemy się, iż… pracuje nad modelem statku, bywa bezpośredni, mówi zagadkami, zbierając myśli gra na klarnecie, jest wegetarianinem, kocha stare horrory, wywodzi się z rodu łowców koszmarów oraz nie ma problemu z podrywaniem swoich klientek. Do tego umie łączyć kropki szybko i sprawnie. Nie chcę wyciągać pochopnych wniosków ale pan Dog przypomina mi trochę Holmesa, tak z uwagi na wspomniane szybkie łączenie faktów jak i lekkie oderwanie od rzeczywistości. Jest to mieszanka bardzo atrakcyjna. Powiedziałbym, że tytułowego bohatera nie sposób nie doceniać, choć nie całkiem jego zachowanie - momentami ocierające się o szowinizm - może podobać się czytelniczkom płci pięknej.


Fabularnie jest pulpowo i w moich oczach jest to ogromna zaleta tego tytułu. Lubię pulpę, która dla mnie nie jest synonimem czegoś złego. Jest to po prostu pewna konwencja; zazwyczaj charakteryzująca się prostotą fabularną, przerysowaniem bohaterów - weźmy chociażby szalonego naukowca Abraxasa, pierwszego nektomanty oraz wynalazcę voodoo - banalnym zakończeniem oraz prezentowaniem pewnych wydarzeń w sposób bardzo bezpośredni, podstawowy. Dla przykładu: strzał w głowę to strzał w głowę, w dodatku strzał robiący dużo czerwonego bałaganu. Dodatkowo, na całą tą horrorowo-przygodową jazdę pan Sclavi nakłada dużą warstwę humoru, który nie jest domeną wyłączenie poczciwego Groucho. Jeżeli chodzi o żarty to swoją cegiełkę dokłada tutaj każdy, nawet postacie pojawiające się na dosłowanie trzech, czterech planszach. A jakby tego było mało mamy sporo kadrów creepy, jak chociażby ten z dzieckiem zombie. Miodzio!


Podsumowując. Przy lekturze "L'alba dei morti viventi" bawiłem się naprawdę dobrze a nawet wspaniale. Fabularnie komiks dostarczył mi wiele frajdy bawiąc mnie scenariuszem bazującym na motywie żywych trupów oraz potyczkami słownymi bohaterów. Dodatkowo, moje serducho - serce fana ramotkowanych horrorów i filmów science fiction z gumowatymi potworami z kosmosu - biło szybciej za każdym razem gdy pan Tiziano Sclavi serwował nam popkulturalne wtrącenia albo przyzywał nazwisko wielkiego Romero. I te niemalże poetyckie opisy... "Kto wie, jak brzmiała ostatnia myśl patologa Archibalda Pottera... Jego życie było szare. A śmierć - aż piękna w swojej potworności". Mistrzostwo świata!
____________________
#001 "Dylan Dog. L'alba dei morti viventi" [10/1986]
Tytuł polski: "Świt żywych trupów"
Scenarzysta: Tiziano Sclavi
Rysunki: Angelo Stano
Tłumacz: Jacek Drewnowski
Seria: Dylan Dog
Format: 148x210 mm
Liczba stron: 98
Oprawa: miękka
ISBN-13: 9788323712541
Data wydania: listopad 2001

Opis wydawcy:
Do detektywa Dylana Doga zgłasza się piękna kobieta, twierdząca, że musiała wbić nożyczki w czaszkę własnego męża, gdyż był... chodzącym trupem i próbował ją zabić! Dog podejmuje się wyjaśnić tę sprawę - w efekcie dociera do zapomnianego przez czas szkockiego miasteczka, gdzie prowadzi niezwykłe badania diaboliczny profesor Xabaras.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bomba"

Kastylia oczami Palaciosa

"Przesilenie"