Niczym nie skrępowana wizja jednej z wielu brawurowych - nie mam co do tego żadnych wątpliwości! - przygód Lando Calrissiana 🙂 Żeby jednak nie było tak kolorowo to wierzcie lub nie, ale czytając pierwszy zeszyt miałem obawy czy udźwignę ciężar tej mini serii. Po pierwszych paru planszach miałem wrażenie, że będzie to historia właściwie o niczym. Że będzie to wyłącznie prezentacja szalonego i wkurzającego - co do tego również nie mam wątpliwości! - charakteru młodego Calrissiana, do czego moja dusza czytelnika miałaby dużo zastrzeżeń. Na szczęście im dalej w las tym lepiej.
Lepiej, jak na starwarsowe standardy 🙂 Po blisko trzydziestu latach czytania Gwiezdnych Wojen ponownie dochodzę do wniosku, że nie ma sensu szarpać się próbując zrozumieć logikę pewnych wydarzeń. Oczywiście owa zasada była mi znana już wcześniej, ale ten album ponownie bardzo dobitnie przypomniał mi o niej 😁 Mówiąc prościej: jest ogień 🔥 I dotyczy on większości poruszanych w historii wątków, których nawiasem mówiąc pojawia się zadziwiająco dużo jak na pięciozeszytową serię.
W wielkim skrócie. Pewien znany w galaktyce hazardzista, facet swobodnie podchodzący do idei uczciwości, jeżeli chodzi o grę w sabacca dość nieoczekiwanie zostaje zaangażowany w walkę, która nijak wpisuje się w jego styl życia. Dostajemy kosmicznego kowboja, który za garść dolarów rusza wesprzeć uciskanych w ich walce o wolność. Brzmi znajomo? Wiele takich historii widzieliśmy i ta niczym się właściwie od nich nie różni, ale naprawdę świetnie się na to patrzy.
Najciekawiej wypadają zaś wątki, w których twórcy próbują ukrywać dobre cechy pana Lando Calrissiana. Jest dla mnie jasne, że kosmiczne łobuzy lepiej się sprzedają, ale myślę, że nie ma wśród fanów osoby, która nie uśmiechnęła się widząc jak Lando udaje pana 'nic mnie to nie obchodzi' 🙂 Ten zapatrzony w siebie - i swoją pelerynę - zawadiaka nie jest jednak najjaśniejszym punktem komiksu. Chodź stara się błyszczeć, szelmowsko uśmiechać i być kimś ponad wszystko to w tej historii brawa należą się L3-37. To dla tej postaci warto sięgnąć po komiks "Lando. Wszystko albo nic". O kim mówię? Przekonajcie się sami.
____________________
"Star Wars: Lando - Double or Nothing" [05-09/2018]
Tytuł polski: "Star Wars. Lando. Wszystko albo nic"
Scenariusz: Rodney Barnes
Rysunki: Paolo Villanelli
Tłumacz: Jacek Drewnowski
Seria: Star Wars
Format: 167x255 mm
Liczba stron: 120
Oprawa: miękka
Druk: ["kolor"]
ISBN-13: 9788328164598
Data wydania: 28 sierpień 2024
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do opinii.
Opis wydawcy:
Zanim nastały czasy Rebelii, zanim zamieszkał w Mieście w Chmurach, a nawet zanim stracił "Sokoła Millennium", Lando przeżywał wzloty i upadki w poszukiwaniu miłości i pieniędzy... co widzieliśmy w filmie "Han Solo". Lando nie należy do tych, którzy się wychylają... chyba że można na tym zarobić. Kiedy więc uciskani niewolnicy z imperialnego złomowiska droidów potrzebują jego pomocy, muszą mieć nadzieję, że ich wolność będzie miała dla niego jakąś wartość. Ale ktoś spośród nich jest gotów oddać Landa w ręce jego wrogów... a tych mu nie brakuje. Czy galaktyka pełna łotrów i szumowin weźmie wreszcie odwet na człowieku, który jest jej solą w oku?
.webp)
