"Legendy X-men: Jim Lee"


Wypadałoby zacząć od tego, że opowieści o mutantach Jima Lee nie są dla każdego. Siła ich fajności osadza się bowiem na nostalgii konkretnej grupy czytelników. Nostalgii za czasami, kiedy mając jeszcze mleko pod nosem biegaliśmy do kiosków szukając kolejnej przygody z udziałem wielce uzdolnionych mutantów. Czy to źle, że Mucha Comics postawiło na taką grupę docelową? Absolutnie nie. Amerykańskim trykociarzom można zarzucać bardzo wiele ale nikt nie zaprzeczy, że w latach dziewięćdziesiątych byli ważnym elementem popkultury naszych podwórek. Z różnym natężeniem w różnych miejscach ale byli i o tym stałe pamiętamy. Dlatego dość często wydawcy rzucają produkt skierowany głównie do czytelników tamtych historii. Zakładają - całkiem słusznie widząc potencjał drzemiący w tytułach pokroju "Ghost Rider. Danny Ketch" - że jest zapotrzebowanie na takie tytuły i ja się z nimi zgadzam.

Przygoda Jima Lee z jedną z najbardziej znanych drużyn spod znaku Marvela wystartowała w 1989 roku, kiedy to artysta dostał szansę jako rysownik u boku ówczesnej legendy Chrisa Claremonta. O tamtym okresie twórczości pana Lee, jego pierwszych krokach w świecie mutantów mogliśmy przeczytać sięgając po tytuł "X-Men. Jim Lee" wydany przez Egmont w październiku 2019 roku. Tytuł mający chyba tyle samo wrogów, co i obrońców. Przez ostatnie cztery lata naczytałem się wiele - niestety głównie negatywnych - opinii na temat kreski Jima Lee. Przyznam, że nigdy ich do końca nie rozumiałem. Nie z każdym rysownikiem jest mi po drodze i nie zaliczam się do wiernych akolitów Jima Lee ale nie zmienia to faktu, że ilekroć widzę w jaki sposób prezentuje on ruch postaci, jak elegancko podkreśla dynamizm ich działań nie mogę przestać zachwycać się jego kreską. Dla mnie, to jeden z tych twórców uniwersum X-Men, którzy swoimi pracami na nowo zdefiniowali drużynę profesora Xaviera. Odnowili ją, ukazali z innej strony i zrobili to dobrze.


Fabularnie album "Legendy X-Men: Jim Lee" zawiera historyjki napompowane szybką akcją, dostarczające moc bohaterskich popisów oraz garść rozkmin o naturze konfliktu ludzi z mutantami. Te elementy występują prawie w każdym zeszycie - w mniejszym lub większym natężeniu - zmienia się jedynie ogólne tło. Powiedzmy, że dostajemy tutaj pewien wzorzec, który jest delikatnie zmieniany pod daną opowieść. Zakładam także, że ów wzorzec nie będzie stanowił dla nikogo zaskoczenia; o ile oczywiście ktoś czyta lub czytał komiksy superbohaterskie. Mówiąc możliwie najogólniej mamy drużynę dobrych, którzy w każdym zeszycie toczą zacięte boje z konkretnym agresorem. Może nie są to tak naiwnie skonstruowane pojedynki jak chociażby te z w lat sześćdziesiątych ale fakt, mają w sobie coś z dawnej infantylności.

Nie jest to w żadnym wypadku zarzut, wręcz przeciwnie. Owszem, takie historie są dość specyficzne, mogą zmęczyć i rozczarować, ale tylko wtedy gdy zapomnimy z jakim komiksem przyszło nam obcować. Dzisiaj już nikt tak nie pisze, więc młodsi czytelnicy mogą mieć problem z odpowiednim przestawieniem się. Jeżeli jednak są na sali fani wizji Chrisa Claremonta to cóż... Do nich historie opowiadane przez Jima Lee trafią najbardziej. Scenarzysta ten radzi sobie z mutantami dobrze tj. dobrze rysuje - bawiąc nas idealną figurą postaci, podkreślając ich doskonale proporcje oraz wydobywając ich seksapil - oraz ciekawie opowiada. Nie każda historia tak samo dobrze zniosła upływ czasu, ale każda dostarczyła mi dużo czytelniczej frajdy.


I na koniec kilka zdań o zawartych w tym albumie historiach. Na dzień dobry Jim Lee i John Byrne rzucają w nas klasykiem, tj. starciem X-Men z wielkim i wkurzonym Magneto. Dlaczego wkurzonym? Otóż nasz mistrz magnetyzmu podejrzewa, że padł ofiarą genetycznych manipulacji doktor Moiry MacTaggert. Wierzy, że jego obecne JA nie odzwierciedla jego prawdziwych idei i w związku z powyższym przepełniony gniewem zamierza ukarać tych, którzy zawiedli jego zaufanie, m.in. Xaviera i jego protegowanych. Cztery pierwsze zeszyty to solidnie skrojona historia przywracająca dawne, trudne relacje łączące X-Menów z Magneto i przypominająca, że sam konflikt nie ogranicza się wyłącznie do mutantów. Obecni w nim są także ludzie - reprezentowani tutaj przez dwa ówczesne mocarstwa, Związek Radziecki i Stany Zjednoczone - którzy nie zamierzają stać bezczynnie, ale chcą działać i działają.

Historia numer dwa przenosi nas do Berlina i prezentuje starcie trójki prawdziwych mega twardzieli. Mówię tutaj o Loganie, Victorze Creedzie oraz debiutującym Omedze Red. Ten ostatni to wynik dawnych, sowieckich eksperymentów zmierzających do stworzenia superżołnierza. Bardzo sprawny, napakowany mięśniami wojownik, który ma jednak pewien defekt. Aby przeżyć i móc siać zniszczenie potrzebuje specyfiku o nazwie Carbonadium Synthesizer, który zatrzymałby destabilizację jego organizmu. Trochę ten motyw nie jest dla mnie do końca zrozumiały, ale wszystko sprowadza się do tego, że Logan wie gdzie została ukryta ta substancja ale nie chce powiedzieć. Zostaje porwany, poddany torturom a końcu uratowany przez rodzinę. Prosta historyjka, która wskazuje na dwie, istotne kwestie. Po pierwsze, Jim Lee nie boi się wprowadzać całkiem nowych postaci i wokół nich rozbudowywać akcję. Z punktu biznesowego postawienie na nowe twarze - Omega Red, Maverick, Bishop - mogło być dyskusyjne, ale jak widać ryzyko się opłaciło. Po drugie, Jim Lee stawia sprawę jasno: jego X-Meni to wspierająca siebie rodzina. Może dochodzić między nimi do delikatnych przepychanek, ale w obliczu niebezpieczeństwa są one spychane na tor boczny. I to widać zarówno w tej historii, jak i kolejnej.


Także w "Brood Trouble In The Big Easy" chodzi o rodzinę a konkretnie o jednego z jej członków, Gambita. Remy LeBeau to nadal zagadka ale podopieczni profesora Xaviera ufają mu, tolerują jego zawadiackie zachowanie i lekko wkurzającą pewność siebie. Jednym słowem należy on do rodziny i nic - czy to oskarżenia niejakiego Bishopa, czy orleańska przeszłość LeBeau - nie jest w stanie tego zmienić. Historia starcia X-Menów z Miotem to przykład prostej nawalanki z kosmitami ale nie ona interesuje czytelnika najbardziej. Nie od dzisiaj bowiem wiadomo, że za sukcesem serii "X-Men" stoi również - a może przede wszystkim? - dość ciekawa charakterystyka postaci. W "Brood Trouble In The Big Easy" główne skrzypce gra Gambit. Scenarzyści, z jednej strony odsłaniają przed czytelnikami jego brutalną przeszłość - Gildia Złodziei, Gildia Zabójców, porzucona żoną, etc. - z drugiej pokazują jego bardziej ludzkie oblicze. Okazuje się, że pod płaszczem cwaniaka oraz lowelasa kryje się wyjątkowo opiekuńczy człowiek, dla którego rodzina i przyjaciele to rzecz najważniejsza, niemalże święta. Motyw ten był również świetnie wygrywany w "X-Men. The Animated Series".

Ostatni epizod albumu to konfrontacja X-Men i ich przyjaciół z Mojo. Kim jest ów jegomość? Najprościej rzecz ujmując międzywymiarową istotą tworzącą brutalne programy telewizyjne. To jedna z tych postaci, za którą osobiście nie przepadam, więc siłą rzeczy przygodę z jego udziałem przeczytałem ale obyło się bez większych fajerwerków. Jednakże, takie historie - pozbawione mocno zawiłych fabuł - także są potrzebne. Inaczej czytalibyśmy ciągle o wielkich spiskach, planach podboju Ziemię, etc. A tak mamy przygodę ciut mniejszego kalibru, będącą dobrym przerywnikiem między historiami bardziej istotnymi.


Podsumowując. Jestem na TAK i chce więcej. X-Menów, ich zwariowanego uniwersum, pin-upów Jima Lee oraz albumów zabierających czytelników w tak miłą, nostalgiczną podróż. Nie chcę aby zabrzmiało to zbyt sentymentalnie ale to jeden z tych komiksów przypominających mi, dlaczego z takim zapałem zbierałem puszki oraz odkładałem kieszonkowe. Aby móc czytać komiksy o mutantach 😁
____________________
#001 "X-Men. Rubicon" vol 2 [10/1991]
#002 "X-Men. Firestorm" vol 2 [11/1991]
#003 "X-Men. Fallout!" vol 2 [12/1991]
#004 "X-Men. The Resurrection and the Flesh" vol 2 [01/1992]
#005 "X-Men. Blowback" vol 2 [02/1992]
#006 "X-Men. Farther Still" vol 2 [03/1992]
#007 "X-Men. Inside...Out!" vol 2 [04/1992]
#008 "X-Men. Tooth and claw" vol 2 [05/1992]
#009 "X-Men. The Not So Big Easy" vol 2 [06/1992]
#010 "X-Men. Where Happy Little Bluebirds Fly..." vol 2 [07/1992]
#011 "X-Men. The X-Men Vs The X-Men! (Again)" vol 2 [08/1992]
#026 "Ghost Rider. Blood Feud!" vol 3 [06/1992]
#027 "Ghost Rider. Vengeance. Pure and Simple." vol 3 [07/1992]

Tytuł polski: "Legendy X-men: Jim Lee"
Scenarzyści: Chris Claremont, Jim Lee, John Byrne, Scott Lobdell, Howard Mackie
Rysunki: Jim Lee, Ron Wagner
Tusz: Scott Williams, Bob Wiacek, Art Thibert, Joe Rubinstein, Jim Lee, Dan Panosian, Karl Altstaetter, Mike Witherby
Kolory: Joe Rosas, Ariane Lenshoek, Marie Javins, Gregory Wright
Twórcy okładki: Jim Lee, Scott Williams, Bob Wiacek
Tłumacze: Dominik Szcześniak, Jakub Jankowski, Michał Toński, Arek 'Marvel' Wróblewski
Seria: X-Men
Format: 180x275 mm
Liczba stron: 340
Oprawa: twarda
Druk: ["kolor"]
Papier: kredowy
ISBN-13: 9788367571265
Data wydania: 22 grudzień 2023
Dziękuję wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do opinii.
Licznik przeczytanych komiksów: 15/2024*

Opis wydawcy:
X-Men ewoluują po raz kolejny! Nic dziwnego – w końcu muszą być w pełnej gotowości bojowej, gdy Magneto i jego Akolici odkrywają sekret, którego następstwa mogą wywołać wojnę z całą Ziemią. Omega Red uprowadza Wolverine'a i wydobywa na powierzchnię utracone wspomnienia. Podróżujący w czasie Bishop dołącza do drużyny, zwiastując kłopoty dla Gambita. Pasożytniczy Miot asymiluje Ghost Ridera podczas waśni między nowoorleańskimi gildiami złodziei i zabójców, a w finale nasi bohaterowie muszą zakończyć morderczą produkcję telewizyjną Mojo!

Album "LEGENDY X-MEN: JIM LEE" zawiera wszystkie zeszyty z ilustracjami popularnego twórcy, które ukazały się w ramach drugiego w dziejach tytułu spod szyldu X-Men. Rysunki Jima Lee, ekspresywne i bogate w szczegóły, były niewątpliwie powiewem świeżości w branży komiksowej przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych oraz gwarantem bicia rekordów sprzedaży. Co więcej, Lee i jego niepowtarzalny styl nadal wywierają ogromny wpływ na współczesnych twórców historii obrazkowych. To prawdziwy 'musisz-mieć'.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bomba"

Kastylia oczami Palaciosa

"Przesilenie"