"Radiant Black. Galeria złoczyńców" || #013-#018 "Radiant Black" vol 1 (2022)
"Asteriks. Niezgoda" || #015 "Asterix. La Zizanie" (1970)
"Zorro. Z martwych" || "Zorro: De'entre les morts" (2024)
Punkt wyjścia jest prosty. Ponownie jesteśmy w Meksyku oraz ponownie w mieście La Vega. Nadal mamy do czynienia z Diego, co więcej z Diego dobrze machającym szpadą. Są to stałe wyjęte z legendy o Zorro, stałe tworzące lore historii, stałe które się nie zestarzały. Sean Murphy dodatkowo obudowuje je drobiazgami, które mają przybliżyć origin starego/nowego bohatera. To na wypadek gdyby ktoś jednak nie kojarzył kim jest facet w czarnej opasce na oczach. Gdzieś między kadrami pojawiają się nazwy szermierczych szkół, pojawia się lista zasług Zorro oraz zostaje wspomniany szacunek jakim jest otaczany przez mieszkańców.
"Zorro: De'entre les morts" (2024)
napisał i narysował: Sean Murphy
pokolorował: Simon Gough
Polskie wydanie: "Zorro. Z martwych" [Egmont Polska, 09/2025]
Komiks otrzymałem od wydawcy.
"Star Wars. Darth Vader. Czerń, biel i czerwień" || #001-#004 "Star Wars: Darth Vader - Black, White & Red" vol 1 (2023)
Tym razem pan Jason Aaron dostarcza nam miniaturkę. Właściwie cały album to zbiór raz mniejszych, raz większych miniaturek. Ich nienaruszalną stalą jest naturalnie postać Dartha Vadera. Choć nie zawsze gra on w tych mikro historiach pierwsze skrzypce to jego osoba pojawia się w każdej i w zależności od kontekstu ma ona do odegrania konkretną rolę. Jak się zastanowić: nie dostajemy niczego nadzwyczajnego. Żaden ze scenarzystów - a tych z uwagi na strukturę albumu mamy naprawdę wielu - nie wymyśla koła na nowo. Jeżeli ktoś liczy na wyjątkowo świeże spojrzenie na tytułowego bohatera to prawdopodobnie się rozczaruje. To jednak nie problem, bo siłą tego komiksu jest coś innego.
W niniejszym albumie nie fabuła jest najistotniejsza. Ciekawa jest sama prezentacja lorda Sithów i sposób w jaki widzą go bohaterowie historii. Może i poszczególne motywy bywają wtórne, ale autorzy otwarcie przypominają nam, że ocena Dartha Vadera zawsze zależy od osoby oceniającej. Dla jednych jest on bohaterem, dla innych maszyną do zabijania. Zarazem tworem doskonałym, jak i sennym koszmarem. Genialnym strategiem, dowódcą potrafiącym docenić wierność Imperium, jak i katem. Każda z miniaturek to inne spojrzenie na tytułową postać. Malkontenci uznają pewnie, że nadal nie jest to nic odkrywczego, ale ja pozwolę sobie się nie zgodzić. Na tle innych komiksów Star Wars wydanych w Polsce ten wypada bardzo świeżo.
#001-#004 "Star Wars: Darth Vader - Black, White & Red" vol 1 (04-07/2023)
napisali: Jason Aaron, Peach Momoko, Torunn Grønbekk, David Pepose, Victoria Ying, Daniel Warren Johnson, Marc Bernardin, Steve Orlando, Frank Tieri
narysowali: Leonard Kirk, Peach Momoko, Klaus Janson, Alessandro Vitti, Marika Cresta, Daniel Warren Johnson, Stefano Raffaele, Paul Davidson, Danny Earls
pokolorowali: Romulo Fajardo, Jr., Peach Momoko, Klaus Janson, Alessandro Vitti, Marika Cresta, Daniel Warren Johnson, Andres Mossa, Paul Davidson, Danny Earls
Polskie wydanie: "Star Wars. Darth Vader. Czerń, biel i czerwień" [Egmont Polska, 09/2025]
Komiks otrzymałem od wydawcy.
"The Spectacular Spider-Man. Tombstone!" || #137-#150 "Spectacular Spider-Man" vol 1 (1987-1989)
Historia została rozpisana jedynie na dwa zeszyty, więc przesadnie rozbudowana nie jest, ale dostajemy w niej naprawdę ciekawą ekspozycję wspomnianego zagadnienia. Jest kilka kadrów obrazujących nam bezsilność naszych bohaterów wobec działań jednostek administracyjnych, znalazło się także sporo monologów Tarantuli przechwalającego się możliwościami nowego reżimu w likwidowaniu 'zdrajców' narodu. Ku mojemu zaskoczeniu pojawia się również drugi Kapitan Ameryka - John Walkier - tylko pozornie w roli sojusznika pana Tarantuli. Początkowo rzeczywiście wygląda jakby działali ramię w ramię, lecz im dalej tym nasz Kapitan Ameryka bardziej wchodzi w rolę symbolu przypominającego o amerykańskich wartościach czy też raczej ideach zazwyczaj utożsamianych właśnie z tym państwem.
Historia numer dwa - dłuższa i rozbudowana - skupia się na osobie Joego Robertsona, czyli redaktora naczelnego "Daily Bugle". Choć zabrakło dla niego miejsca na okładce albumu to bez wątpienia jest on gwiazdą opowieści, w której pojawia się Tombstone. Cyngiel Fiska, prawdziwa szycha wśród morderców na zlecenie - dla mnie postać mocno kojarzącą się z gangsterami z filmów noir - to zaledwie dodatek. Źródło całego zamieszania, ale nie obiekt mogący nas dłużej interesować. Jego finałowa walka z Spider-Manem wypada nijako, jego chłodna postawa i groźne miny zwyczajnie śmieszą. Jego relacja z panem Robertsonem jest dziwna, choć sam wątek z redaktorem "Daily Bugle" jest interesujący - i obecny również w późniejszych zeszytach - choć z innego powodu, niż początkowo zakładałem. Gerry Conway, choć oczywiście musiał zapewniać odpowiednią dawkę superbohaterskiej papki to starał się ją należycie urozmaicać. Czasami były to bardziej poważne tematy - jak chociażby wspomniany wątek z imigrantami - czasami luźniejsze, do których wypada zaliczyć uwagi dotyczące życia redakcyjnego gazety Johna Jonaha Jamesona. Nie ma ich wiele, ale jako wtręty między wierszami głównej historii sprawdzają się znakomicie.
Oczywiście albumy takie jak "The Spectacular Spider-Man. Tombstone!" to nieustanny rollercoaster. Historie wciągające no stop przeplatają się z mniej angażującymi, arcywrogowie nagle ustępują miejsca zawodnikom z drugiej a niekiedy nawet z trzeciej ligi. Dla przykładu. Konfrontacja Spider-Mana z Boomerangiem wypada blado i byłaby mało strawna, gdyby nie wątek gwiazdora Parkera, który promuje album o alterego. Jasne, Gerry Conway nadal nie pokazuje nam niczego spektakularnego, ale wątek Petera celebryty jako dodatek sprawdza się dużo lepiej niż motyw główny, gdzie mamy opowieść speuntowaną słowami: "Wiesz, co czyni prawdziwego zwycięzcę? Stawianie czoła wyzwaniu, gdy wszystko jest przeciwko tobie... Gdy głowa chce odpuścić, a serce - walczyć".
Warto także podkreślić, że niniejszy album nie jest tworem oderwanym od innych historii ze świata Spider-Mana. Szczególnie ostatnie zeszyty - będące częścią eventu "Inferno" - dają nam jasno do zrozumienia, że niezależnie od tego, gdzie i czym aktualnie zajmuje się tytułowy bohater jego działania, opisane chociażby w serii "Spectacular Spider-Man", są mocno powiązane z wydarzeniami z innych zeszytów. Wiem i rozumiem jak działa Marvel i jak fajnie wychodzi im budowanie jednej, wielkiej rzeczywistości, ale i tak za każdym razem przecieram oczy z zachwytu, gdy dociera do mnie ogrom tej pajęczej sieci wydarzeń. Dla takich nerdów jak ja taka wielowątkowa bajka jest bardzo atrakcyjna.
"The Spectacular Spider-Man. Tombstone!" nie jest albumem bez wad. Od strony wizualnej to dziecko swoich czasów, kiedy to królowała prostota a tło nie miało większego znaczenia. Dla czytelnika najważniejszy był bohater, na nim się koncentrował, więc i jemu rysownicy - chociażby rządzącym w tym albumie Sal Buscema - poświęcali najwięcej uwagi. Jak wymagała tego historia to drobiazgowe tło pojawiało się, ale najczęściej rezygnowano ze zbyt dużej liczby szczegółów. Czy to źle czy nie pozostawiam Waszej ocenie. Osobiście uważam, że komiksy superbohaterskie - w tym prawdopodobnie najlepsza superbohaterska seria komiksowa we wszechświecie, czyli "Invincible" - mają prawo korzystać z pewnych uproszczeń. Tak fabularnych, jak i rysunkowych.
#137 "Spectacular Spider-Man. Nowhere to Run, Nowhere to Hide!" vol 1 (12/1987)
narysowali: Sal Buscema, Mark Bagley
pokolorował: Bob Sharen
polskie wydanie: "The Spectacular Spider-Man. Tombstone!" [Mucha Comics, 06/2025]
Komiks otrzymałem od wydawcy.
"Przedwieczni" || #001-#012 "Eternals" vol 5 (2021-2022)
Ja jestem prosty facet. Do pełni szczęścia wystarczą mi ziemskie przygody, ziemskich bohaterów. Na przykład X-Menów od pana Jonathana Hickmana.
#001-#012 "Eternals" vol 5 (01/2021-05/2022)
#001 "Eternals: Thanos Rises" vol 1 (09/2021)
#001 "Eternals: Celestia" vol 1 (10/2021)
#001 "Eternals: The Heretic" vol 1 (03/2022)
napisała: Kieron Gillen
narysowali: Esad Ribić, Dustin Weaver, Kei Zama, Guiu Vilanova, Ryan Bodenheim, Edgar Salazar
pokolorowali: Matthew Wilson, Chris O'Halloran
Polskie wydanie: "Przedwieczni" [Egmont Polska, 08/2025]
Komiks otrzymałem od wydawcy.
"Życie Kola" Jakub Jaskółowski
Jeżeli ktoś spyta czy interesującej dla kogoś, komu z historią nie zawsze było po drodze to odpowiem, że tak. Nie trzeba być historykiem, nie trzeba być maniakiem tej dziedziny, aby ta historia do nas trafiła. Wystarczy zrozumieć, że dla części z nas to tak naprawdę opowieść o nas samych. Nie trzeba być kresowiakiem, aby świat bohatera komiksu był także naszym światem. Żeby jego doświadczenia były naszymi.
Zapytajcie rodziców oraz dziadków o korzenie Waszych rodzin. Zróbcie historyczny research i zbierzcie tyle historii o Waszym prababkach i pradziadkach ile tylko zdołacie ogarnąć. Idę o zakład, że po lekturze tego komiksu i po wspomnianych rozmowach dojdziecie do bardzo ciekawych wniosków a wśród nich będzie przekonanie, że z losami tytułowego bohatera ma prawo utożsamiać się wiele osób.
To bardzo dobrze świadczy o tej historii. To znaczy, że autor zdał egzamin i w sposób dojrzały nie tylko prezentuje rzeczywistość czysto historyczną - dodajmy: robi to w bardzo przystępny sposób - ale także umiejętnie zestawia nastroje społeczne z początku wieku dwudziestego z tym, czego dzisiaj jesteśmy świadkami oraz pokazuje jak owe nastroje wpływały na zwykłych ludzi. W tym na jego dziadka. Może się wydawać, że zagadnienia takie jak przynależność narodowa, jak zatargi społeczne na tle etnicznym czy przemoc w rodzinie to tematy wtórne, które w komiksach nie są czymś nowym. Zgadzam się.
------------------------------
"Życie Kola"
napisał i narysował: Jakub Jaskółowski
Kultura gniewu [08/2025]
Komiks otrzymałem od wydawcy.
"Incognito" (2008-2009) / "Incognito. Szemrane podszepty" (2011) || Ed Brubaker, Sean Phillips
Jak możemy przeczytać we wstępie pomysł na "Incognito" narodził się po części z mocnej chęci eksperymentowania. Ed Brubaker chciał stworzyć postać mającą odstawać od bardziej sztampowych bohaterów posiadających moc, postać mogącą mieć zupełnie inne spojrzenie - inne w odniesieniu do tradycyjnych bohaterów - na świat i ludzi. Spojrzenie, które w najdrobniejszym stopniu nie przystoi herosom. Czy mu się udało? Zack Bombast jest dupkiem. Gnojkiem zadufanym w sobie do tego stopnia, że nawet nie udaje. Ma wywalone. Jest szowinistą i to z gatunku tych nieznających umiaru. W dodatku to facet mogący wiele; jeden z tych, którzy za sprawą pewnych eksperymentów dostali 'coś', co stawia ich ponad zwykłych ludzi. Oczywiście w ich mniemaniu. Jeżeli tak na niego spojrzeć to Brubakerowi się udało a Zack Bombast skutecznie dołączył do panteonu bohaterów dość nietypowych.
Widzieliśmy już takich 'bohaterów'. Dobrze się rozejrzeć i można wymienić naprawdę wielu gości, którzy wykorzystywali swoje atuty do tego, aby mówiąc wprost: wyżyć się. Ulżyć rosnącej frustracji, odzyskać młodość, poczuć się bezkarnie, etc. Tym razem Brubaker nie wymyśla koła na nowo. Próbuje je upiększyć - bohater "Incognito" komentujący otaczający go świat chwilami zachowuje się jak i inni wykolejeńcy Eda Brubakera - ale przez nadnaturalną otoczkę całej historii wychodzi to momentami nieporadnie oraz dziwnie. Tak jakby autor przeszarżował oraz zapomniał, że pisząc historie niewskazane jest puszczanie się peronu. Zwłaszcza, że jak podejrzewam większość czytelników sięga po komiksy Brubakera wierząc w naturalność jego historii.
Z drugiej strony, jak ktoś nie ma problemu z historiami będącymi nadnaturalną wersją serii "Criminal" to powinien całkiem dobrze ocenić ten album. Tłu wydarzeń najbliżej jest właśnie to wspomnianej serii, choć rzeczywistość z "Incognito" jest, delikatnie mówiąc, wyjęta bardziej z fantazyjnych klimatów amerykańskich komiksów z pierwszej połowy XX wieku. Jak ktoś lubi etykietki to mógłby "Incognito" nazwać pulpą sensacyjno-przygodową z elementami superhero - oraz oczywiście z wątkami noir - ale tylko pod warunkiem, że pulpę rozumie jako konkretną konwencję a nie produkt wyjątkowo złej jakości. To nie jest zły komiks. Cechuje go duża prostota a naszych bohaterów ciężko nazwać skomplikowanymi, ale i tak można znaleźć w nim coś dla siebie. Zwłaszcza jak ktoś kocha takie retro, pulpowe opowieści.
Co dostajemy w "Incognito"? Na pierwszy plan wysuwa się historia wspomnianego Zacka Bombasta, tj. faceta, który wspólnie z bratem należał przed laty do terrorystycznej organizacji Czarna Śmierć. Piszę 'przed laty', bo obecnie to przeszłość. Nijak nie chwalebna, ale jednak przeszłość. Kiedy startuje historia Bombast przebywa w cywilu; ma pracę, ma znajomych, ma okazję aby od czasu do czasu iść do baru, etc. Gdyby nie fakt, że jest objęty programem ochrony świadków i gdyby nie jego dawni kompani z Czarnej Śmierci można by uznać, że prowadzi w miarę normalne życie. Niestety, spokój to komfort, na który go nie stać.
"Incognito" to bardzo dziwny Brubaker. Możliwe, że ci czytelnicy, którzy znają autora głównie od strony superbohaterskiej będą zachwyceni. W końcu Bombast ma w sobie coś - nawet, jeżeli na początku tego nie widać - z herosa. Może takiego, któremu bliżej do bohaterów Alana Moore'a niż do Supermana, ale zawsze. Co do odczuć osób ceniących Brubakera za jego historie osadzone w naszej rzeczywistości to tutaj mam większe obawy. Nie twierdzę, że im się nie spodoba. Po prostu mogą mieć kłopot z odnalezieniem się w świecie Zacka Bombasta.
#001-#006 "Incognito" (12/2008-09/2009)
#001-#005 "Incognito. Bad Influences" (10/2010-04/2011)
napisał: Ed Brubaker
narysował: Sean Phillips
pokolorował: Val Staples
polskie wydanie: "Incognito", "Incognito. Szemrane podszepty" [Mucha Comics, 12/2024]
Komiks otrzymałem od wydawcy.