W piątkowy ranek uderzam do Was z pierwszym zeszytem serii "Wolverine". Serii number two! Wystartowała ona w 1988 roku, choć oczywiście Rosomak pojawiał się już wcześniej i to nie tylko w swoim, indywidualnym cyklu. W końcu mowa o jednym z najbardziej rozpoznawalnym mutancie ever oraz jednym z najciekawszych bohaterów, jeżeli chodzi o drużynę X-Men. Prawda? 😎
Idźmy dalej. Myślę, że żadnego z fanów uniwersum Marvela nie zaskoczę, jeśli napiszę, że historia "Sword Quest" klimatem idzie w ślady mini eventu "Save the Tiger", o którym szczegółowo rozpisywałem się kilka tygodni wcześniej. Jakbyście jednak przegapili moje rozkminy to przypominam, iż aktualnie Wolverine poluje w Madripoorze. Poluje sam, tak jakby incognito, gdyż oficjalnie drużyna profesora Xaviera nie istnieje. Nic więcej nie mówię, aby nie spoilerować 😝
No dobrze. Tak więc, Wolverine w Madripoorze poluje i bawi się w bohatera, tj. pomaga tym, którzy aktualnie tego najbardziej potrzebują. Jak się zastanowić to początek opowieści "Sword Quest" idzie dość mocno w tematykę zbliżoną do tego co widzieliśmy w filmie "Rambo II". Mamy dżunglę, mamy torturowanych więźniów, mamy bite i wykorzystywane więźniarki oraz oczywiście komicznie przerysowanego złego pana, który nie rozumie, kiedy przestać. Sam Wolverine, w tych pierwszych w kadrach jest trochę właśnie jak słynny John. I choć scenarzysta - w tej roli wspaniały Chris Claremont - nie nawiązuje bezpośrednio do wojny wietnamskiej to jej duch jest mocno wyczuwalny. Poza tym zarysowany zostaje wątek legendarnego miecza, ale o nim wspomnę następnym razem 😉
Co więcej? Historia mocno schematyczna. Obok samych scen walki dużo miejsca zajmują narratorskie przypominajki o tym, jaki to Wolverine jest wspaniały. Jaki to ma wyczulony węch, jaki to jest super niezniszczalny, etc. Oczywiście obowiązkowo zostają wspomniane słynne szpony i to do czego mogą zostać użyte. Rozumiem powody, dla których takie opisy się pojawiają, ale mnie osobiście zaczynają one troszeczkę męczyć. Bardzo często pojawiały się one także w evencie "Save the Tiger", więc sami rozumiecie. Mam dość!
Jeżeli chodzi o rysunki to odpowiada za nie John Buscema, więc jest bardzo komiksowo i bardzo trykociarsko. Ten artysta to żywa legenda komiksu superhero. Może i Rosomak w jego wykonaniu nie należy do najładniejszych, ale ma w sobie to COŚ 😁
_________________________
"Sword Quest"
#001 "Wolverine" vol 2 [07/1988]
Scenariusz: Chris Claremont
Rysunki: John Buscema
Tusz: Al Williamson
Kolory: Glynis Oliver
Okładka: John Buscema, Al Williamson
Polskie wydanie: "Wolverine Epic Collection. Noce Madripooru" [Egmont 11/2023]
Komentarze
Prześlij komentarz